- Nie wiedziałem, że to trener tak zdecydował. Dowiedziałem się o tym dopiero po skoku - takie były pierwsze słowa Dawida Kubackiego na manewr Thomasa Thurnbichlera.
Przed finałową grupą sobotniej drużynówki na MŚ w Planicy, Biało-Czerwoni zajmowali 4. miejsce i do trzecich Austriaków tracili około 17 punktów. Szanse na medal dla polskiej reprezentacji były zatem bardzo małe.
W tej sytuacji Thurnbichler zagrał va banque. Obniżył Kubackiemu belkę aż o dwa stopnie. Żeby dostać dodatkowe 10 punktów za obniżenie rozbiegu, Polak musiał dolecieć do 131. metra, czyli uzyskać minimum 95 procent odległości bezpieczeństwa skoczni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!
Z belki numer 9 i przy silnym wietrze w plecy, było to ekstremalnie trudne zadanie. Kubacki robił co mógł, ale zabrakło. Uzyskał "tylko" 128,5 metra i nie otrzymał dodatkowych punktów za belkę. Ostatecznie Polska pozostała na 4. miejscu, a z brązowymi medalistami - Austriakami - przegrała o 10,3 punktu.
- Rozumiem taką decyzję trenera, sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, tego wymagała. Szansa była mała i trzeba było walczyć, ale - jak to mówią - operacja się udała, ale pacjent umarł - wyjaśnił, nieco obrazowo, wicelider Pucharu Świata.
Po piątkowym konkursie indywidualnym, w którym Dawid Kubacki wywalczył brąz, Kamil Stoch był czwarty, a Piotr Żyła dziewiąty, wydawało się, że Polaków stać w sobotę nawet na złoto. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Biało-Czerwoni skakali świetnie, poza jednym słabszym skokiem Zniszczoła i Żyły, ale rywale lądowali jeszcze dalej.
- Boli ten wynik. Naszą drużynę było stać na podium. Mieliśmy do tego predyspozycje. Nie można odmówić nam walki. Rywalizacja była zacięta, ale każdy dzień i każdy konkurs w skokach to zupełnie inna historia - wyjaśnił Kubacki.
32-latek, tak jak jego kolega z kadry Piotr Żyła, wyjedzie jednak z Planicy z medalem. W piątek zdobył brąz, mimo że kilka dni wcześniej zmagał się z tak silnym bólem w plecach, że pod znakiem zapytania stał jego jakikolwiek start w Słowenii.
- Wyjadę z tych mistrzostw świata umiarkowanie zadowolony. Przed zawodami stawiałem sobie wyższe cele, ale później przez plecy sytuacja się skomplikowała. Nie wiedziałem, czy w ogóle będę w stanie tutaj skakać. Medal i powrót do dobrych skoków napędzają mnie na dalszą część sezonu. Wraca u mnie dobre czucie, a przed nami jeszcze sporo konkursów - podkreślił wicelider Pucharu Świata.
Sobotni konkurs drużynowy wygrali Słoweńcy przed Norwegią i Austrią.
Z Planicy Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty