10 marca czeski związek narciarski podał informację o śmierci Antonina Hajka, byłego skoczka narciarskiego i trenera kadry. Służby szukały go od października ubiegłego roku. Tropy prowadziły do Malezji. Jednoznaczna przyczyna śmierci wciąż jest nieznana.
- Musiałbym mocno poszukać w pamięci, żeby odpowiedzieć na pytanie, jakim był człowiekiem. Poznałem go jako nastolatek. Zawsze traktował mnie z szacunkiem, ale na pewno dążył do tego, aby być najlepszy w czeskiej kadrze, to jasne - opowiada w rozmowie z WP SportoweFakty Jan Mazoch, czeski skoczek, były kolega Hajka z kadry.
Do Hajka należy rekord Czech w długości skoku. W 2010 roku w Planicy wylądował na 236. metrze Letalnicy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
Mazoch przyznaje, że Hajek miał świetną technikę i wyczucie w powietrzu. Właśnie z tego powodu był znakomitym lotnikiem i fantastycznie radził sobie na skoczniach mamucich.
- Skoczek potrzebuje jednak nie tylko talentu i techniki - zaznacza Mazoch.
I dodaje, że kariera Hajka zakończyła się przez nieodpowiedzialne podejście do sportu. Chodzi o decyzje podejmowane w życiu prywatnym. Hajek zakończył karierę w 2015 r. Miał 28 lat.
- Kierownictwo czeskich skoków ostatecznie odwołało go z kadry narodowej. Potem był trenerem czeskiej kadry, ale podjął kilka złych i nieprofesjonalnych decyzji. Szybko skończył swoją trenerską karierę - przypomina Mazoch.
Antonin na stanowisku szkoleniowca kadry głównej zastąpił Davida Jiroutka. Nową funkcję pełnił jednak zaledwie przez cztery miesiące.
Dwa lata później znów trafił na okładki czeskich gazet. Tym razem z powodu zaginięcia.
- Za życia cieszył się pewną popularnością, ale nie było tak, żeby media o niego walczyły. Pisały o nim głównie wtedy, kiedy pojawiały się kontrowersje - tłumaczy Mazoch. - Nie mam pojęcia, co się z nim stało. Jedni mówią, że po prostu podróżował, inni, że zawaliło mu się życie. Trudno powiedzieć, nie ma sensu spekulować. Myślę, że z czasem wszystko się wyjaśni i poznamy prawdę.
Wstrząsające informacje ws. śmierci Antonina Hajka przekazał czeski "Blesk". Według doniesień dziennikarzy, były skoczek mógł nie żyć już przed swoimi 36. urodzinami, które przypadały 12 lutego.
Jego ciało miało zostać odnalezione na wyspie Langkawi, około 20 kilometrów od stałego lądu. Zmarły nie miał przy sobie żadnych dokumentów.
- Identyfikacja ciała nie była łatwa, dlatego trwała tak długo - powiedział informator "Bleska".
- Rodzina otrzymała informację od lokalnych władz, że ocean był wtedy bardzo wzburzony - dodał. Podkreślił jednocześnie, że zmarły lubił surfować.
Dawid Góra, WP SportoweFakty
Kiedyś byli parą. Po jego śmierci zamieściła wzruszający wpis >>