Zawody w północno-zachodniej Słowenii miały być prawdziwym sportowym świętem. Kończyły bowiem wielki wyścig o Kryształową Kulę, którą ostatecznie zgarnął Halvor Egner Granerud. Wszystko jednak przyćmił przerażający upadek innego Norwega.
Krok przed tragedią
Podczas serii próbnej panowała bardzo przyjazna aura. Słońce oświetlało zeskok, a wiatr był na tyle łagodny, że skoczkowie mogli spokojnie oddawać swoje skoki. Nic nie zapowiadało więc scen, które rozegrały się, gdy przyszła kolej na próbę Tandego.
Zawodnik bezproblemowo wyszedł z progu, jednak potem kompletnie stracił panowanie nad lotem. W powietrzu obrócił się bokiem w kierunku ziemi, spadając z potężną prędkością. Później było już słychać tylko przeraźliwy trzask.
ZOBACZ WIDEO: Oceniamy reprezentację Polski pod Santosem. Wymownie o Lewandowskim - Z Pierwszej Piłki #35
Reprezentant Norwegii po zetknięciu się z ziemią, odbił się od niej niczym od trampoliny. Trudno jasno stwierdzić czy wtedy był choć minimalnie świadomy, ponieważ jego ciało zdawało się być bezwładne. Zobaczcie:
Po zaistniałym zdarzeniu niemal natychmiast wokół zawodnika pojawiły się służby ratunkowe, które zabrały go na noszach do karetki. Następnie Norweg został błyskawicznie przetransportowany do pobliskiego szpitala.
Wszyscy przebywający tego dnia na obiekcie byli zszokowani tym, co zobaczyli. - Miałem niestety pecha i widziałem to na własne oczy. Wiesz, że powinieneś wyrzucić to z głowy jak najszybciej, jednak te obrazy zostają. Natomiast wyjeżdżając na górę skoczni, każdy z nas zdaje sobie sprawę, na co się pisze i z jakim ryzykiem się to wiąże - przyznał wówczas Andrzej Stękała podczas rozmowy z TVP Sport.
Sytuacja norweskiego skoczka przez moment była naprawdę dramatyczna. Zaraz po upadku przez dwie-trzy minuty nie dało się u niego wyczuć pulsu. A po ocknięciu się, nie potrafił samodzielnie oddychać. Lekarze podjęli więc decyzje o wprowadzeniu sportowca w stan śpiączki farmakologicznej.
Pierwsze badania na szczęście przyniosły optymistyczne wyniki. Wykluczono poważniejsze urazy, które mogły bezpośrednio zagrozić jego życiu. Zdiagnozowano "jedynie" złamany obojczyk i przebite płuco.
Po wybudzeniu ze śpiączki, 27-latek zakomunikował swoim fanom, że wszystko z nim w porządku. Przy okazji zaprezentował swój wyjątkowy prezent, jaki otrzymał od dobrego znajomego, mianowicie wzorzyste skarpetki. "Nie mogę się doczekać, aż sprawdzę je na skoczni" - napisał na swoim Instagramie.
Skoczek był w świetnym humorze także od razu po przebudzeniu. - Nie pozbędziecie się mnie tutaj tak łatwo - miał on od razu zakomunikować, jak zdradził szkoleniowiec norweskiej kadry.
Wielki powrót
Po wyjściu ze szpitala, Norwega czekała bardzo długa rehabilitacja. Na belkę startową wrócił bowiem dopiero po pięciu miesiącach.
- Jestem szczęśliwy, że wróciłem na skocznię. Co mnie zaskoczyło, to fakt, że skoki od razu są dobre. Czas oczekiwania na pierwsze skoki był okropny. Czułem się gotowy, by skakać już wcześniej, ale musiałem czekać na zielone światło. Przy pierwsze próbie czułem więcej stresu, ale to już za mną - powiedział dla oficjalnych mediów FIS-u.
Swój pierwszy skok po przerwie oddał na obiekcie Lysgaardsbakken w Lillehammer. To właśnie tam reprezentacja Norwegii wówczas przygotowywała się do nowego sezonu.
Poważnie wyglądający wypadek nie przestraszył Tandego, który startuje do dziś. Aktualnie zajmuje on 18. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Guess who’s back pic.twitter.com/vZCotzxQFN
— Hopplandslaget (@Norskijump) August 24, 2021
Puchar Świata w skokach narciarskich. Konkurs indywidualny w Planicy. Gdzie oglądać? Transmisja TV, stream online
Ma szansę wyprzedzić Kubackiego. Co za słowa o Polaku