Stefan Horngacher był pierwszym trenerem reprezentacji Polski skoczków narciarskich w latach 2016-2019. Czas z tym szkoleniowcem u steru obfitował w wiele sukcesów. Po złoto olimpijskie sięgnął choćby Kamil Stoch, brąz na tej imprezie wywalczyła drużyna, a w 2017 roku Polacy zdobyli jedyny w historii tytuł mistrzów świata w rywalizacji zespołowej.
Przed zakończeniem sezonu 2018/2019 Horngacher był kuszony przez Niemiecki Związek Narciarski. Tamtejsi działacze znali go bardzo dobrze, ponieważ wcześniej Austriak wiele lat prowadził kadrę B. Utytułowany szkoleniowiec zdecydował się na rozstanie z polską kadrą i objął zespół naszego zachodniego sąsiada.
W rozmowie z portalem sport.pl Horngacher wyjaśnił, czym się kierował podejmując taką, a nie inną decyzję. Głównym powodem była długotrwała rozłąka z rodziną.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zastawili pułapki na kolarzy! "Przez takie głupoty..."
- Przejście do Niemiec było dla mnie szansą. W Polsce żyło mi się ciężko, nawet bardzo ciężko. To był miły czas, świetni ludzie, dużo sukcesów i znakomici zawodnicy, ale... (Horngacher zawiesił głos, podkreślając chwilę później, że był z dala od rodziny).
- Teraz jestem zadowolony z miejsca, w jakim się znajduję. W Niemczech pracuje mi się dobrze i chciałbym tu zostać. Choć nie wiem, jak długo tu będę - dodał.
W większości sezonów niemieccy skoczkowie osiągali pod wodzą Horngachera świetne rezultaty. Tymczasem 53-latek zdradził, że w 2019 roku rozważał pozostanie w Polsce i jego kadencja w naszym kraju mogła się zakończyć nawet na okresie pięcioletnim.
- Kolejne lata w Polsce byłyby świetne, ale dwa, albo trzy lata później pewnie nie miałbym już możliwości pracy w Niemczech - wyjaśnił.
Czytaj także:
"Jesteśmy blisko". Świetne informacje od Kubackiego o stanie zdrowia żony