Adam Małysz reaguje na głośny list. "Jest mi przykro"
- Bardzo szanuję pana Edwarda, ale uważam, że został w swoich czasach i nie wie, co dokładnie dzieje się w związku - tak na list otwarty byłego trenera biegów narciarskich zareagował Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.
"Bez zaangażowania milionów euro dwie zawodniczki ze Słowacji, reprezentujące skoki narciarskie kobiet, szkolone chałupniczo, ośmieszyły cały system stworzony przez obecnego prezesa PZN Adama Małysza" - napisał Budny w liście otwartym przesłanym portalowi 24tp.pl.
"Ponoć nasze zawodniczki szkolą najlepsi, zdaniem Pana Prezesa szkoleniowcy, pobierający z kasy PZN niebotyczne gaże. Ich wysokość przekracza wynagrodzenie, które mogliby otrzymać z Austriackiego Związku Narciarskiego" - zwrócił uwagę autor.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwyciłChodzi m.in. o Haralda Rodlauera. Austriak prowadzi kadrę skoczkiń od maja. Wcześniej w tej samej roli pracował w ojczyźnie.
"Czy zakładali Panowie w czasie zawierania umów z zagranicznymi szkoleniowcami i ich asystentami, że po sezonie 2023/24 spółki Skarbu Państwa nadal będą przeznaczać pieniądze na Panów utopijne fanaberie?" - czytamy w liście.
Pełną treść listu opublikowaliśmy przed godziną 17.00.
- Ma rację, że Słowaczki wygrały z Polkami. Bardzo szanuję pana Edwarda, ale uważam, że został w swoich czasach i nie wie, co dokładnie dzieje się w związku. Przykro jest mi słyszeć coś takiego. Szczególnie, że niedawno był na spotkaniu ze mną i wydawał się zadowolony z ustaleń, o których rozmawialiśmy. Niestety nie da się sprostać wymaganiom każdego, zawsze ktoś będzie niezadowolony - reaguje Adam Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.
Prezes PZN i były znakomity skoczek dodaje, że sprawdzał już polskich trenerów w szkoleniu kobiet i pomysł nie wypalił. Gdyby nie zatrudnił zagranicznego fachowca, mógłby równie dobrze zamknąć skoki kobiet w Polsce.
- Trzeba korzystać z trenerów z doświadczeniem. Nie oczekujemy cudów na samym początku współpracy. To jest proces, a sami trenerzy będą rozliczani z postępów i wyników. Zaczekajmy chociaż trochę. Pierwsze pozytywne sygnały, jeśli chodzi o młode zawodniczki, już są. Jeśli pomysł z zagranicznym trenerem wypali, będę mieć satysfakcję, a jeśli nawet to nie wypali, będę mieć świadomość, że nie ma sensu iść tą drogą. Musimy próbować, bo inaczej nie będzie żadnych efektów - zaznacza Małysz.
Jak dowiedziały się WP SportoweFakty, negocjacje z Haraldem Rodlauerem rozpoczęły się od kwoty 5 tys. euro brutto miesięcznie. PZN później starał się obniżyć tę kwotę. Ostatecznej sumy jednak nie znamy.
- Pieniądze, jakie zarabia Rodlauer nie są porażające. Na pewno większe niż zarabiają Polacy, ale to fachowiec, który przebywa głównie za granicą i tam wydaje swoje pieniądze. Jeśli pan Edward nie wie, o jakiej dokładnie kwocie mówimy, zapraszam do PZN-u - podkreśla Małysz. - Zupełnie szczerze życzę panu Edwardowi zdrowia i powodzenia w dalszych działaniach.
Dawid Góra, WP SportoweFakty
Szaleństwo w Niemczech wokół skoków narciarskich. Oto dowód >>
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)