86-letniego Edwarda Budnego do zabrania głosu skłoniły wyniki mistrzostw Polski w skokach narciarskich kobiet, które w październiku odbyły się w Szczyrku. Dwa pierwsze miejsca zajęły na nich reprezentantki Słowacji. Najlepsza z Polek była na najniższym stopniu podium.
"Bez zaangażowania milionów euro dwie zawodniczki ze Słowacji, reprezentujące skoki narciarskie kobiet, szkolone chałupniczo, ośmieszyły cały system stworzony przez obecnego prezesa PZN Adama Małysza" - napisał Budny w liście otwartym przesłanym portalowi 24tp.pl.
"Ponoć nasze zawodniczki szkolą najlepsi, zdaniem Pana Prezesa szkoleniowcy, pobierający z kasy PZN niebotyczne gaże. Ich wysokość przekracza wynagrodzenie, które mogliby otrzymać z Austriackiego Związku Narciarskiego" - zwrócił uwagę autor.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwycił
Chodzi m.in. o Haralda Rodlauera. Austriak prowadzi kadrę skoczkiń od maja. Wcześniej w tej samej roli pracował w ojczyźnie.
"Czy zakładali Panowie w czasie zawierania umów z zagranicznymi szkoleniowcami i ich asystentami, że po sezonie 2023/24 spółki Skarbu Państwa nadal będą przeznaczać pieniądze na Panów utopijne fanaberie?" - czytamy w liście.
Pełną treść listu opublikowaliśmy przed godziną 17.00.
- Ma rację, że Słowaczki wygrały z Polkami. Bardzo szanuję pana Edwarda, ale uważam, że został w swoich czasach i nie wie, co dokładnie dzieje się w związku. Przykro jest mi słyszeć coś takiego. Szczególnie, że niedawno był na spotkaniu ze mną i wydawał się zadowolony z ustaleń, o których rozmawialiśmy. Niestety nie da się sprostać wymaganiom każdego, zawsze ktoś będzie niezadowolony - reaguje Adam Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.
Prezes PZN i były znakomity skoczek dodaje, że sprawdzał już polskich trenerów w szkoleniu kobiet i pomysł nie wypalił. Gdyby nie zatrudnił zagranicznego fachowca, mógłby równie dobrze zamknąć skoki kobiet w Polsce.
- Trzeba korzystać z trenerów z doświadczeniem. Nie oczekujemy cudów na samym początku współpracy. To jest proces, a sami trenerzy będą rozliczani z postępów i wyników. Zaczekajmy chociaż trochę. Pierwsze pozytywne sygnały, jeśli chodzi o młode zawodniczki, już są. Jeśli pomysł z zagranicznym trenerem wypali, będę mieć satysfakcję, a jeśli nawet to nie wypali, będę mieć świadomość, że nie ma sensu iść tą drogą. Musimy próbować, bo inaczej nie będzie żadnych efektów - zaznacza Małysz.
Jak dowiedziały się WP SportoweFakty, negocjacje z Haraldem Rodlauerem rozpoczęły się od kwoty 5 tys. euro brutto miesięcznie. PZN później starał się obniżyć tę kwotę. Ostatecznej sumy jednak nie znamy.
- Pieniądze, jakie zarabia Rodlauer nie są porażające. Na pewno większe niż zarabiają Polacy, ale to fachowiec, który przebywa głównie za granicą i tam wydaje swoje pieniądze. Jeśli pan Edward nie wie, o jakiej dokładnie kwocie mówimy, zapraszam do PZN-u - podkreśla Małysz. - Zupełnie szczerze życzę panu Edwardowi zdrowia i powodzenia w dalszych działaniach.
Dawid Góra, WP SportoweFakty
Szaleństwo w Niemczech wokół skoków narciarskich. Oto dowód >>