Niespodziewanie Thurnbichler pominął go w powołaniach. Tak zareagował

Materiały prasowe / Paweł Skraba / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler
Materiały prasowe / Paweł Skraba / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler

Mistrz świata odbudowuje swoją wysoką formę sprzed lat, ale nie znalazł się w składzie reprezentacji Polski na inaugurację PŚ w Ruce. Czy dla samego skoczka to rozczarowanie? Odpowiedź Macieja Kota nie pozostawiła złudzeń.

Sześć lat temu stał w jednym szeregu obok Kamila Stocha, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. W niektórych konkursach skakał nawet lepiej od kolegów, a w drużynówce na MŚ w Lahti był jednym z głównych autorów złotego medalu Biało-Czerwonych.

Zamiast progresu, w karierze Macieja Kota nastąpił regres. Miał coraz więcej kłopotów technicznych i wypadł z pierwszej reprezentacji. Po kilkuletnim kryzysie mistrz świata zaczął jednak odbudowywać swoją pozycję. Latem zanotował kilka udanych startów, a w niedawnych mistrzostwach Polski - próbie generalnej przed zimą - przegrał tylko z trójką: Kubacki, Żyła, Stoch.

Wydawało się zatem, że Thomas Thurnbichler postawi na 32-latka w pięcioosobowym składzie Polaków na inaugurację Pucharu Świata w Ruce (24-26 listopada). Nic z tego. Austriak zabierze do Finlandii pięciu skoczków, którzy na co dzień trenują w kadrze A: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek.

- Nie jestem rozczarowany taką decyzją - przekonywał dla WP SportoweFakty Kot.

- Nie jest tak, że dowiedziałem się o tym z mediów. Rozmawiałem już wcześniej z Thomasem i wiemy, jaki jest plan trenerów. Trzeba pamiętać, że przez całe lato kadra A przygotowuje się przede wszystkim do Pucharu Świata. Mają inny cykl treningowy. Dlatego rozumiem, że Thomas chce w Pucharze Świata zacząć z piątką swoich kadrowiczów, których ma na co dzień i przede wszystkim najpierw ich sprawdzić w rywalizacji z najlepszymi - dodał.

ZOBACZ WIDEO: W trybie pilnym Polka zawiesza karierę. Jest w ciąży

Od nowego sezonu liczba miejsc dla najlepszych reprezentacji w PŚ w została ograniczona. Najmocniejsi mogą wystawić już tylko pięciu, a nie jak dotychczas - sześciu skoczków. Trzy kadry na pierwszą część zimowego sezonu (od Ruki do Engelbergu) otrzymały po dodatkowym miejscu, za sprawą dobrych wyników ich skoczków w letnim Pucharze Kontynentalnym.

W tym gronie nie ma jednak Polski. Maciej Kot był blisko wywalczenia bonusu dla Biało-Czerwonych, ale ostatecznie podczas finału drugiej ligi w Lake Placid przegrał rywalizację z Austriakiem, Norwegiem i Niemcem.

- Gdybym wywalczył to szóste miejsce, to myślę, że znalazłbym się w składzie na Rukę. Nie załamuję się jednak. Dalej intensywnie pracuję przed zimą, chcę na początku sezonu skakać jak najlepiej w Pucharze Kontynentalnym, wywalczyć dodatkowe miejsce dla kadry na PŚ i wtedy "wskoczyć" do głównej reprezentacji, np. na Turniej Czterech Skoczni - podkreślił nasz rozmówca.

- Na pewno lato utwierdziło mnie w przekonaniu, że idę w dobrą stronę. Poziom Pucharu Kontynentalnego podniósł się, trwała tam walka o kwoty startowe, więc dobre skoki w tych zawodach utwierdzały mnie w przekonaniu, że zmierzam we właściwym kierunku. Oczywiście lato nie zawsze przekłada się na zimę, ale mamy punkt wyjścia, dobrą bazę swoich skoków i teraz chcę to wszystko ulepszać, by zimą być jeszcze lepszym - dodał.

Na co dzień Maciej Kot trenuje pod okiem Wojciecha Topora i Zbigniewa Klimowskiego. Ma jednak regularny kontakt z głównym trenerem reprezentacji.

- Thomas przyjeżdża na treningi, podpatruje i podpowiada. Mamy sporo wsparcia od niego i całego sztabu kadry A. Niektóre treningi odbywamy też wspólnie z główną reprezentacją. Wiem, że mogę liczyć na pomoc Thomasa, każdego dnia zadzwonić, poprosić o radę. Tak właśnie wyobrażałem sobie tę współpracę - zakończył Maciej Kot.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Horngacher ogłosił skład Niemców. Są niespodzianki
"Cała TVP jest pisowska". Odsunęli go za to, co mówił w TVP na żywo

Komentarze (0)