Skoczkowie rozpoczęli nowy sezon Pucharu Świata w fińskiej Ruce. Fatalnie spisali się Polacy, bo punkty zdobyli tylko Dawid Kubacki i Piotr Żyła. Ponadto były to rezultaty zupełnie dalekie od ideału.
Poprawa nadeszła w Lillehammer, ale minimalna. Przy pierwszym konkursie cieszyła postawa Pawła Wąska. Zajął on bowiem 23. miejsce i był najlepszym z Biało-Czerwonych. Pech chciał, że w kolejnym dniu nie pojawił się na belce startowej.
Powód? "Ktoś z obsługi zabrał torbę ze skokowymi butami Pawła na wyciąg, gdy ten przygotowywał się do skoku. Buty później wyjechały ponownie na górę, ale zdaniem jury było za późno..." - napisał Dominik Formela ze skijumping.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisowa para poleciała do raju. Co za zdjęcia!
O tej sprawie zrobiło się głośno i z tego powodu norweska stacja NRK skontaktowała się z Lindą Svendsrud. To właśnie ona pełniła funkcję kierowniczki zawodów. Wyjaśniła, że rzeczywiście jeden z wolontariuszy zabrał plecak Polaka, ale skoczkowie wiedzieli, że istnieje taka możliwość.
- Organizator zaplanował odesłanie na dół toreb zawodników, którzy przygotowali się już do skoku. Powstał odpowiedni system informacji, w którym miejscu zostawiać torby, które zostaną zabrane. Wygląda na to, że torba polskiego zawodnika znalazła się w nim wraz z innymi, które były gotowe do odwiezienia w dół - wytłumaczyła Norweżka.
- Ubolewam nad tym, ale zgodnie z obowiązującymi przepisami to zawodnik odpowiada za swój sprzęt - dodała.
Wąsek musi szybko pogodzić się z tym, co stało się w Lillehammer. Już w najbliższy weekend wraz z resztą zawodników przeniesie się do niemieckiego Klingenthal, gdzie powalczy o kolejne punkty.
Przeczytaj także:
Kontrowersyjna decyzja FIS ws. Polaka. Tak ocenił ją Wojciech Fortuna