Puchar Świata w skokach narciarskich zawitał do Engelbergu. W piątek zawodnicy mogli sprawdzić się w dwóch sesjach treningowych. W nich Dawid Kubacki, jeden z pięciu Biało-Czerwonych, spisał się ze zmiennym skutkiem.
Pierwszy trening ułożył się po myśli 33-latka. Skok na odległość 134 metrów pozwolił mu zająć 8. miejsce. Zdecydowanie gorzej było kilkadziesiąt minut później. Podczas drugiej sesji treningowej Kubacki skoczył zaledwie 118,5 metra i uplasował się na 33. miejscu.
Co kryje się za tak słabym wynikiem? O tym przed kamerami Eurosportu opowiedział sam zainteresowany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Rośniemy". Wyjątkowe chwile w życiu reprezentantki Polski
- Drugi skok był bardzo późny, sprawdzałem też inny kombinezon. Był spóźniony i to był powód. Wiatr był jaki był - cały dzień wiało w plecy. Jak się jednak "popcha" nogą, to działa - przekazał Kubacki.
W kwalifikacjach było już lepiej, choć nadal nie idealnie. Były indywidualny mistrz świata wylądował na 133,5 metrze, co przełożyło się na 21. miejsce. Kubacki, mimo kilku słabych występów w tym sezonie, zaczyna dostrzegać światełko w tunelu i z optymizmem patrzy w przyszłość.
- Jeśli chodzi o technikę, to mam poukładane wszystko dobrze. Teaming to jest coś, nad czym cały czas muszę utrzymywać koncentrację. Jak się trochę spóźni, to tego efektu nie ma się za dobrego. Najważniejsze jest to, żeby była baza, pozycja, kierunek, w którym chce się odbijać. Zostaje mi jedna rzecz do pilnowania, czyli tajming - dodawał.
Wobec słabej dyspozycji polskich skoczków na początku sezonu sztab szkoleniowy zorganizował kadrze trening na Średniej Krokwi w Zakopanem. Kubacki już teraz zauważa plusy.
- Te kilkadziesiąt skoków pozwoliło ustabilizować czucie. Oddając kilka skoków nabiera się nawyków i przekonuje się, że to chce działać. Teraz musimy spokojnie pracować, bez żadnego zbędnego kombinowania. W kwalifikacjach wyglądało to przyzwoicie, więc trzeba się tego trzymać - zakończył.
Sobotni (16 grudnia) konkurs w Engelbergu rozpocznie się o godzinie 16:00.