Nie ma wątpliwości, że Maren Lundby to jedna z najlepszych skoczkiń narciarskich wszech czasów. Norweżka ma na swoim koncie m.in. złoto olimpijskie z 2018 roku i 10 medali mistrzostw świata, w tym dwa z najcenniejszego kruszcu. Zdobyła Puchar Świata trzy razy z rzędu w latach 2018-2020, nawiązując do wyczynów Adama Małysza w zawodach mężczyzn. Polak bowiem sięgał po kryształową kulę nieprzerwanie w latach 2001-2003.
Puchar Świata to była domena Norweżki. 30 razy stawała na najwyższym stopniu podium w konkursach. Więcej pucharowych zwycięstw od Norweżki ma tylko Sara Takanashi. Mowa o 63 triumfach.
Przyszedł jednak czas, kiedy Lundby zdecydowała się powiedzieć "pas". Do myślenia mogły dawać wydarzenia z początku obecnego sezonu, kiedy Norweżka wycofała się ze startów w Lillehammer przed własną publicznością.
ZOBACZ WIDEO: "Coraz trudniej". Pokazała, jak trenuje w ciąży
W sezonie 2019/20 ostatni raz wygrała klasyfikację generalną Pucharu Świata, po czym w kolejnej kampanii zajęła ósmą lokatę, w jeszcze kolejnej nie startowała w ogóle, a w minionym sezonie uplasowała się na 20. pozycji.
Stopniowo było widać, że coś w niej gaśnie, co sama powiedziała na pożegnalnej konferencji prasowej. Choć z drugiej strony nie można zapominać, iż mistrzostwa świata w Planicy były dla niej udane - z dwoma "krążkami" na koncie.
- Czasami czułam, że motywacja może nie być na poziomie wymaganym do zrobienia tego, o czym wiem, że należy zrobić. Wiem, jak to jest mieć iskrę i naprawdę wewnętrzną motywację do włożenia pracy i zrobienia tego, czego potrzeba, aby być na szczycie. Zauważyłem, że w ogóle tego już nie ma - powiedziała Lundby, cytowana przez NRK.
Nie zabrakło także podziękowań dla szkoleniowców, czy też menedżera reprezentacji Norwegii - Clasa Breda Brathena
- Z niecierpliwością czekam na nadchodzący czas. Dobrze jest się teraz poddać, ale równocześnie nie mogę się doczekać nowego rozdziału w życiu - powiedziała Lundby.
Czytaj także:
"To nie jest nierealny scenariusz". Zaskakujące słowa przed Turniejem Czterech Skoczni