W sobotnim konkursie drużynowym w Zakopanem Polacy nie zachwycili. Nie nastąpiło przełamanie, a Biało-Czerwoni zajęli ostatecznie dopiero szóste miejsce i to mimo dobrych skoków Aleksandra Zniszczoła i Pawła Wąska.
Niestety, znacznie słabiej spisali się dwaj doświadczeni zawodnicy: Kamil Stoch oraz Dawid Kubacki. Ten drugi zamykał zmagania w naszej drużynie, a przed ostatnim skokiem nasza ekipa była na czwartym miejscu, z niewielką stratą do podium. Kubacki skoczył zaledwie 124,5 metra i w efekcie nasza drużyna spadła na szóstą lokatę.
Trener Thomas Thurnbichler mówił mu, że musiał zaryzykować w finale. - Ryzyko się nie opłaciło, ale to były w miarę równe skoki. Warunki też nie były łatwe, Kamil dwukrotnie trafił na złe. Ja w pierwszej też nie miałem świetnych, w drugiej było już lepiej. Jednak też gdzieś ten wiatr kręcił - opowiedział na gorąco Dawid Kubacki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie
- To było moje zadanie na ten skok. W poprzednim było w miarę przyzwoicie, ale gdzieś pojawił się niestandardowy ruch. W finałowym skoku tego nie było, ale góra się później włączyła i nogi wyprzedziła. Pojawiło się zawachlowanie nartami nad progiem - dodał.
Pozytywnym aspektem jest to, że Polacy liczyli się niemal do samego końca w walce o czołowe lokaty. W tym sezonie to ogromna rzadkość.
- To są zawsze pozytywne emocje, zwłaszcza w Zakopanem, gdzie mamy tyle kibiców i atmosfera jest świetna. Zdaję sobie sprawę, że jakbyśmy byli na podium to atmosfera byłaby jeszcze gorętsza, ale niestety się nie udało - zakończył mistrz świata.
Czytaj więcej:
Wyjątkowe miejsce w centrum Zakopanego. Mimo inflacji cena się nie zmieniła