Polskie skoki mają problem. PZN popełnił bardzo duży błąd?

- Mniej pilnuje się zaplecza. To po kolei gubi skoczków - mówi trener Józef Jarząbek w rozmowie z WP Sportowefakty, poruszając temat braku kadry juniorów i przygotowanych skoczni. Szkoleniowcowi odpowiada Maciej Maciusiak i... po części się zgadza.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Kamil Stoch Getty Images / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Nikt się raczej nie spodziewał, że sezon 2023/2024 dla polskich skoków będzie aż tak słaby. W Pucharze Świata przez pierwsze dwa miesiące żaden z Biało-Czerwonych nie dał rady zakończyć konkursu indywidualnego w najlepszej dziesiątce.

Zmartwień mamy więcej. Przeciętne wyniki osiągają także zawodnicy z zaplecza. Dla przykładu Jan Habdas oraz Tomasz Pilch mają kłopoty, aby nawet zapunktować w Pucharze Kontynentalnym. To niestety powoduje, że trudno w tym momencie znaleźć następców Kamila Stocha czy Dawida Kubackiego. Owszem, są Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł, ale ten pierwszy w 2024 roku będzie obchodził 25., a drugi 30. urodziny.

Tego brakuje w Polsce?


- Trochę brakuje szkolenia wśród młodych skoczków. Moim zdaniem rozwiązanie kadry juniorów było błędem. Trener nie może mieć pod sobą wielu zawodników, ponieważ wszystkie treningi powinny być dokładnie przeprowadzone i przeanalizowane. Jak się dostaje ich za wiele, to jest trudniej i nie idzie to do przodu. W mojej opinii ta kadra powinna wrócić - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Józef Jarząbek, wieloletni trener skoków narciarskich.

ZOBACZ WIDEO: Sonda z kibicami w Zakopanem. Czy Kamil Stoch powinien odejść na emeryturę?

Według niego powstała pewna dziura. Gdy ktoś kończy szkołę średnią i nie jest w kadrze, to za bardzo nie ma, gdzie trenować. W konsekwencji taka osoba kończy karierę lub ćwiczy chałupniczo. - Klubów nie stać na utrzymywanie takich skoczków i to po kolei ich gubi. Jeśli rodzice nie są w stanie wspierać finansowo takiego zawodnika, to wystarczy słabszy sezon, koniec umowy sponsorskiej i skoczek kończy swoją przygodę ze skokami - dodaje.

Maciej Maciusiak, który przez lata zajmował się zapleczem polskiej kadry A, a obecnie jest Koordynatorem Narodowego Programu Rozwoju Skoków Narciarskich i Kombinacji Norweskiej, nie ukrywa, że trudno mu jednoznacznie ocenić, czy obecny układ jest prawidłowy. Dodatkowo osobiście nie brał udziału w ustaleniach. Na pewno widzi wiele elementów do poprawy, ale sam system funkcjonuje dopiero pierwszy rok i na efekty będzie trzeba poczekać do mistrzostw świata juniorów i końca sezonu. Wówczas przyjdzie czas na analizy. Aczkolwiek zgadza się, że w Polsce powinna istnieć kadra młodzieżowa do 23. roku życia.

- Kluby nie trzymają długo zawodników i zrzucają odpowiedzialność na związek, a ten robi wszystko, aby utrzymać tych skoczków. Zawsze mieliśmy problem z chłopakami w wieku 20-25 lat, gdy już kończą szkołę sportową. Moim zdaniem nie do końca to przemyślano. Świetnym przykładem jest Marcin Wróbel, który zdobył medal MŚJ. Chłopak skończył szkołę, ale dalej jest juniorem. Gdzie w takiej chwili ma się udać? Tutaj nagle robi się dziura, bo jak nie trafi do kadry B, to nie ma trenera. Osobiście jest to dla mnie trochę dziwne. Tę kwestię trzeba usprawnić - przyznaje w rozmowie z naszym portalem.

Kłopoty ze skoczniami


Jarząbek zwraca uwagę na jeszcze jeden problem. W żaden sposób nie podważa faktu słabej formy młodych polskich zawodników. Jednakże za taki stan rzeczy może odpowiadać także brak gotowych skoczni w naszym kraju, na których mogliby trenować skoczkowie narciarscy.

- Mniej pilnuje się zaplecza. Nie ma następców, ponieważ pomimo chęci, nie mają oni, gdzie trenować. Skoczkowie do drugiej połowy stycznia odbyli może dwa lub trzy trening na skocznie normalnej w Zakopanem, ponieważ nie było innych gotowych obiektów. To jest zdecydowanie za mało prób. Niestety, ale tak to wygląda. Nie pamiętam sezonu, żeby były aż takie braki w obiektach do trenowania - zdradza nam szkoleniowiec.

Maciusiak nie ukrywa, że faktycznie na początku były problemy ze skoczniami, choć szybko przygotowano obiekt K70 w Zakopanem, za co należą się pochwały. Zrobiono to jednak kosztem Średniej Krokwi. Według jego wiedzy za późno zorganizowano przetarg na jej przygotowanie. Jak już wszystko udało się załatwić, to spadł śnieg, a trzeba było założyć siatki na skoczni. Ostatecznie obie rzeczy się nawarstwiły. Dodatkowo chciano jak najdłużej utrzymać kompleks do letniego skakania.

- Gdyby zaczęto działać dwa lub trzy tygodnie wcześniej, mogłoby być zupełnie inaczej. W takim momencie tworzy się błędne koło. Aczkolwiek ci najmłodsi mieli zawody na mniejszych obiektach. Nie można też zrzucać winy wyłącznie na nie, ponieważ kadra zawsze może wyjechać na skocznie, które są już gotowe. Wszystko opiera się na kwestiach logistycznych. Na przełomie listopada i grudnia trzeba obserwować, gdzie są otwarte obiekty i czasami trzeba reagować z dnia na dzień - podsumowuje Maciej Maciusiak.

Skoczkowie wrócą do rywalizacji w Pucharze Świata już w najbliższy weekend. W piątek odbędą się kwalifikacje do sobotniego konkursu indywidualnego. W niedzielę za to czekają zawodników kwalifikacje oraz zawody indywidualne. Relacja tekstowa "na żywo" w WP SportoweFakty.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Ten moment zmienił życie gwiazdy skoków na zawsze. "Drugie urodziny"
Grzmią po decyzji ws. Graneruda. "Są już zrujnowane"

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy w Polsce powinna istnieć kadra młodzieżowa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×