Mówią, że jest najlepszy na świecie. Pracuje dla Polski

Newspix / EXPA/ Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Mathias Hafele
Newspix / EXPA/ Tadeusz Mieczynski / Na zdjęciu: Mathias Hafele

- Jeżeli kombinezon jest w każdym aspekcie w stu procentach dopasowany do ciała zawodnika, to znaczy, że nie jest on dobry - mówi nam Mathias Hafele, specjalista od sprzętu w polskiej kadrze skoczków.

W tym artykule dowiesz się o:

Trwają MŚ w lotach narciarskich w Kulm. W Austrii rywalizują także polscy skoczkowie, którzy w sztabie szkoleniowym mają - w opinii ekspertów - najlepszego fachowca na świecie od kombinezonów. To Mathias Hafele, który rozpoczął pracę w Polsce w 2022 roku wraz z Thomasem Thurnbichlerem.

W wywiadzie dla WP SportoweFakty Austriak opowiedział, jak trafił do polskiej kadry, ocenił czy niebieskie kombinezony poprawiły formę Biało-Czerwonych, zdradził co to w ogóle znaczy dobry kombinezon i jak się czuje, gdy jego zawodnicy zostaną wezwani na kontrolę sprzętu. 
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty: W środowisku ma pan opinię najlepszego na świecie specjalisty od kombinezonów. Jak pan reaguje na takie słowa?

Mathias Hafele: Miło jest słyszeć, gdy ktoś mówi, że jesteś najlepszy. Jednakże w tym środowisku jest wielu fachowców i nigdy sam nie określiłbym się najlepszym specjalistą w dziedzinie kombinezonów czy innowacji sprzętowych.

Jak trafił pan do polskiej kadry?

Wszystko zaczęło się z inicjatywy Alexandra Pointnera, który rozważał pracę w Polsce. Dla mnie to była bardzo komfortowa sytuacja, ponieważ mam żonę Polkę i tu mieszkam. Po rozmowach z Adamem Małyszem i zarządem PZN podjąłem decyzję o rozpoczęciu pracy z polską kadrą skoczków.

ZOBACZ WIDEO: Sonda z kibicami w Zakopanem. Czy Kamil Stoch powinien odejść na emeryturę?

Czy słaby początek sezonu w wykonaniu polskich skoczków wynikał tylko z kłopotów technicznych, czy pod względem kombinezonów także odstawaliście od najlepszych?

Nie jest łatwo odpowiedzieć na takie pytanie, ponieważ na te problemy złożyło się wiele różnych rzeczy. Nie chodziło tylko o technikę zawodników, sprzęt, czy kombinezony. Również zmiany w przepisach miały znaczenie. Wszystkie te aspekty razem wpłynęły na sytuację, w jakiej była nasza drużyna na początku sezonu. Aby w pełni to wszystko zrozumieć i wyciągnąć wnioski, trzeba naprawdę dużo czasu i to temat na osobną rozmowę.

Akcja z niebieskimi kombinezonami, uszytymi podczas TCS, to największe wyzwanie w pana karierze?

Lubię podejmować trudne wyzwania i sytuacje, w których muszę pojechać kilkaset kilometrów po nowy materiał, organizować wszystko i uszyć nowe kombinezony. Im jest trudniej, tym większa potem jest satysfakcja, zwłaszcza, jeśli okazuje się, że wszystko funkcjonuje lepiej. Nie wiem, czy powiedziałbym, że to najtrudniejsza sytuacja w całej karierze, bo miałem już dużo trudnych momentów. Ale oczywiście były to dni, gdy niewiele miałem czasu na sen.

Czym te niebieskie kombinezony różniły się od poprzednich? Rzeczywiście, dzięki nim Polacy zaczęli lepiej skakać?

Krój tych niebieskich kombinezonów jest odrobinę inny, także materiał jest dobrej jakości i to pomaga skoczkom oddawać dobre skoki. Oczywiście, nowe kombinezony w pewnym stopniu pomogły zawodnikom w lepszym skakaniu, ale duże znaczenie ma też sfera mentalna. Dzięki zaangażowaniu i świetnej współpracy samych zawodników, mogliśmy uzyskać dobre efekty. Wszystko to zawdzięczamy pracy zespołowej.

Czy pana praca jest mocno stresująca? Gdy tylko skoczek zostanie wezwany na kontrolę czuje pan niepokój?

W skali 1-10, powiedziałbym że to 10 (śmiech). Mówiąc już poważnie, to zależy od aktualnej sytuacji, konkretnych zawodów. Jest tyle przepisów, rzeczy, których trzeba cały czas pilnować, że zawsze może przydarzyć się dyskwalifikacja.

Działacie na granicy limitu?

Tak i nie jesteśmy w stanie w pełni dopilnować kombinezonu. Jeżeli kombinezon jest w każdym aspekcie w stu procentach dopasowany do ciała zawodnika, to znaczy, że nie jest on dobry. Zawsze jest więc jakieś ryzyko dyskwalifikacji, a to stresujące, tym bardziej, że możemy dany kombinezon 10 razy zmierzyć samodzielnie, ale to i tak wszystko zależy od kontrolera, który pomiaru może dokonać nieco inaczej. To też tylko człowiek.

Wprowadzenie skanowania 3D w pomiarach skoczków to słuszne rozwiązanie?

Skanery 3D mogą być pomocne, ale musi to być wykorzystane we właściwy sposób. Nie jestem pewien w jaki sposób to wszystko ma wyglądać w najbliższej przyszłości. Z jednej strony nowoczesna technologia może nam pomóc, a z drugiej - skomplikować sprawy jeszcze bardziej. Trzeba też pamiętać o aspekcie finansowym, ponieważ szczególnie dla mniejszych federacji, wprowadzenie dodatkowych, kosztownych rozwiązań jest sporym obciążeniem. Trzeba więc zastanowić się, w których obszarach nowe technologie są potrzebne, a w których niekoniecznie, bo jest to za drogie. Ale to decyzje, które musi podjąć FIS, nie mi to oceniać.

Rozmawiał Szymon Łożyński, WP SportoweFakty

Czytaj także: "Sytuacja niepoważna i śmieszna". Grzmi po decyzji PZN

Źródło artykułu: WP SportoweFakty