Najwyższe miejsce, które zajął w tym sezonie 20-latek urodzony w Bielsku-Białej, to odległa, 25. lokata w konkursie inaugurującym zmagania w PK.
W kolejnych siedmiu zawodach reprezentant LKS Klimczok Bystra tylko raz przebrnął przez pierwszą serię, pod koniec grudnia w Engelbergu. Choć w styczniu Habdas zaczął spisywać się nieznacznie lepiej, jego postawa nadal odbiega od ideału. W tym roku zdobył zaledwie 14 punktów w cyklu.
Marazm dotknął także jego
Wobec tego debaty nad jego potencjalnymi występami w Pucharze Świata są w tej chwili zbędne. - Należy zacząć od tego, że Jan Habdas to wielki talent polskich skoków narciarskich, o który trzeba dbać. Miniony sezon w jego wykonaniu był fantastyczny. Zrobił ogromne postępy, a jego rozwój przebiegał do tamtej pory wręcz książkowo. Wywalczył dwa medale w mistrzostwach świata juniorów w Whistler, srebrny drużynowo i brązowy indywidualnie - mówi trener Maciej Maciusiak w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Zbudowana przez niego forma pozwalała nawet mierzyć wyżej i celować w złoty medal. Obraz tego zawodnika w bieżącym sezonie zmienił się niestety niczym w kalejdoskopie. Teraz oglądamy zupełnie innego Janka Habdasa. Oczywiście to nie oznacza, że należy go teraz piętnować i skreślać. Wręcz przeciwnie. Wciąż drzemie w nim ogromny potencjał i stać go na wiele. Niemniej bieżące wyniki, biorąc pod uwagę jego aspiracje i predyspozycje, a także nabyte już umiejętności, są po prostu katastrofalne - dodaje nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzelecka rywalizacja w Barcelonie. Nowy król wolnych
Gdzie tkwi przyczyna? Odpowiedzi niestety nadal brak
Polscy kibice mogą przyglądać się rozwojowi wypadków ze sporym niepokojem. 51. pozycja zajmowana przez Habdasa w klasyfikacji generalnej Pucharu Kontynentalnego delikatnie mówiąc nie zwala z nóg.
- W tak trudnych momentach najważniejsze, by otoczyć młodego skoczka opieką. W tym sezonie raczej już nic nie zwojuje i choć to brzmi brutalnie, zapewne sam Janek marzy o tym, żeby rozgrywki już się zakończyły. Jeśli jednak rodzina, trenerzy i pozostali najbliżsi zaopiekują się nim i pomogą wyjść z dołka, kryzys nie powinien mieć większych konsekwencji. Rola dziennikarzy i ekspertów jest podobna. Nie można mu dokładać zmartwień, bo niczemu nie służy - podkreśla Maciusiak.
Bieżący sezon w wykonaniu polskich skoczków narciarskich należy określić mianem katastrofalnego. W Pucharze Świata najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem spośród Biało-Czerwonych jest Piotr Żyła (22. lokata i mizerne 117 punktów na koncie).
- Kryzys Janka jest wypadkową szeregu zaniedbań, do których doszło. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Wszyscy albo prawie wszyscy polscy skoczkowie rozczarowują i dla każdego z nich, może poza Olkiem Zniszczołem, ten sezon się skończył. Trener Thomas Thurnbichler ustawił kadrę wedle swoich zasad. Także jej zaplecze. Coś ewidentnie nie zagrało - zauważa trener skoków narciarskich.
Od samego początku sezonu wszyscy zadają sobie jedno i to samo pytanie. Co zawiodło? Odpowiedzi ekspertów nadto nie różnią się od siebie i wskazują, że należy szukać głębiej.
- Za niepowodzenia odpowiada przede wszystkim sztab trenerski. Tymczasem na Polski Związek Narciarski spada lawina krytyki. Zupełnie się z nią nie zgadzam. Widać, że na tej płaszczyźnie wszystko funkcjonuje właściwie. Jestem ostatnią osobą, która zaczęłaby krytykować zarząd, czy prezesa Adama Małysza. Zwyczajnie doszło do szeregu zaniedbań, by jednak móc je wskazać, trzeba wniknąć w struktury. W przeciwnym razie to tylko nieuzasadnione gdybanie - podsumowuje Maciej Maciusiak.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Syn Piotra Żyły kończy 17 lat
- Trenerzy ogłosili powołania na MŚ