W nocy z soboty na niedzielę odbył się konkurs duetów w Lake Placid. Para Dawid Kubacki - Aleksander Zniszczoł zaliczyła obiecujący początek, jednak potem szanse na pozytywny wynik przekreślił słabszy skok pierwszego z wymienionych.
Gołym okiem można było dostrzec, że przy drugim skoku Kubacki miał już spore problemy po wyjściu z progu, przez co wylądował na 106. metrze. W ostatecznym rozrachunku Biało-Czerwoni uplasowali się na siódmym miejscu, a najlepsi okazali się Austriacy.
Po zakończeniu konkursu 33-latek bił się w pierś. Doświadczony zawodnik odpowiedział wprost na pytanie zadane przez dziennikarza TVN.
- Jakby tam był drobny błąd, nie byłoby aż takiej różnicy. Na moje czucie było za wcześnie zaczęte. Zawsze, gdy skok zacznie się zbyt wcześnie, to narty pikują zaraz za progiem. Dokładając do tego, że tutaj przeważnie wieje z tyłu za progiem, mocno wybiło mnie z rytmu i musiałem się ratować. Przez to straciłem sporo metrów - podsumował Kubacki.
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"
Z lepszej strony pokazał się Zniszczoł, który też miał większe oczekiwania wobec siebie. Polak nie mógł być zadowolony z siódmej lokaty.
- Tutaj każdy się stara. Każdy chce jak najlepiej. Szczerze mówiąc, moje próby również nie były idealne. Niestety, każdy skok troszeczkę się od siebie różnił i tak to się skończyło - dodał Zniszczoł.
Czytaj więcej:
Zniszczoł znów zaatakuje podium? Pożegnanie z Lake Placid
Austriacy nokautują resztę stawki. Sprawdź klasyfikację Pucharu Narodów