[tag=1351]
Apoloniusz Tajner[/tag] kilka miesięcy temu zaczął nową karierę zawodową. 69-latek został wybrany do Sejmu, a w wyborach parlamentarnych otrzymał ponad 20 tysięcy głosów, startując z okręgu Bielsko-Biała. Wyborcy pewnie wiele obiecywali sobie po tak doświadczonym kandydacie.
Na razie jednak były trener skoków narciarskich i prezes Polskiego Związku Narciarskiego nie wykazuje się dużą aktywnością w Sejmie. Przyjrzał się temu Rafał Stec, który następnie napisał felieton w "Gazecie Wyborczej" o wymownym tytule "Arcymistrzowie sejmowego nieróbstwa".
"Świadomość politycznego sukcesu, jaki odniósł były trener Adama Małysza i innych naszych skoczków oraz były prezes Polskiego Związku Narciarskiego, wyparowała mi z głowy, ponieważ nie zarejestrowałem żadnych śladów jego parlamentarnej działalności. Nazwisko Tajnera mignęło mi tylko na liście 29 zasiadających w Sejmie osób, które w ogóle nie podjęły dotychczas tzw. nieobowiązkowych aktywności - nie przemawiały do izby i w ogóle nie pojawiły się na mównicy, nie zgłosiły ani jednej interpelacji, nie zadały pytania ani w sprawach bieżących, ani żadnych innych" - punktuje Stec legendę skoków narciarskich.
ZOBACZ WIDEO: Rywal Hurkacza weźmie ślub. Ukochana powiedziała "tak"
Stec wskazuje, że na liście posłów, którzy jak Tajner jeszcze nie zabrali głosu w Sejmie, najwięcej jest przedstawicieli PiS. Jest ich dziewiętnastu. Następnie mamy ośmiu przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej i po jednym z Lewicy oraz PSL-u.
Dziennikarz następnie zwraca uwagę, że były prezes PZN zasiada w dwóch komisjach. Pierwsza to Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, a druga to Komisja Gospodarki i Rozwoju. W pierwszej kilka razy zabrał głos, ale w drugiej nie odezwał się ani razu.
"Niewykluczone, że jego trud jest na razie niewidzialny, dlatego ani myślę zarzucać mu leniuchowania ledwie dwa miesiące po wyborach, i to w debiutanckiej kadencji. Ale obecność na liście parlamentarzystów, którzy nie podjęli żadnej aktywności na sali plenarnej, przywołała przykre skojarzenie - cały korowód ludzi ze sportu, którzy albo okazali się skończonymi nierobami, albo narobili sobie obciachu. To środowisko wystawiło już mnóstwo przedstawicieli, którzy ładniej wyglądali na plakatach, by następnie w Sejmie wegetować, przydawać się głównie jako mięso w maszynce do głosowania (Tajner był obecny na wszystkich). Czasami z powodu nie tyle lenistwa, ile intelektualnych ograniczeń" - komentuje dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Przy okazji Stec przypomniał innych ludzi sportu, którzy w przeszłości niczym specjalnym nie wykazywali się w Sejmie. To m.in. Grzegorz Lato, Antoni Piechniczek, Janusz Wójcik, Roman Kosecki, czy Jan Tomaszewski. Niebawem przekonamy się, czy Tajner w przyszłości będzie wymieniany razem z nimi jako poseł, którego sejmowa przygoda była krótka.
Sam zainteresowany udzielił już kilku wywiadów, w których przyznawał, że w Sejmie czuje się dość nieswojo. Zaskoczyło go to, jak od środka wygląda polska polityka.
- W Sejmie zaskoczyła mnie agresja. Jestem spokojnym człowiekiem, bywałem oczywiście w środowiskach, gdzie doświadczyłem sporu, niezgody, ale nie aż w takim trudnym. Do tej pory myślałem, że tylko moja żona potrafi mnie wyprowadzić z równowagi, ale teraz myślę, że nie jest tak źle - mówił ostatnio w Onecie.
Został posłem po raz pierwszy. Nie dowierza, co się dzieje w Sejmie >>
Wprowadził dwie zasady. Oto sekret przemiany Tajnera >>