Ostatnie tygodnie nie należą do łatwych dla Kamila Stocha. Trzykrotny mistrz olimpijski ma problemy z punktowaniem Pucharu Świata do tego stopnia, że - jak wyliczył Mateusz Leleń z TVP Sport - notuje swoją najgorszą serię od 15 lat. Polak nie zakwalifikował się do drugiej serii zawodów cyklu w czterech z pięciu ostatnich konkursów.
Jeśli chodzi o wielkie skoki Stocha, aktualnie pozostają więc wspomnienia. A jednym z najbardziej pamiętnych jest to z Trondheim - z 2018 roku. Właśnie wtedy reprezentant Polski znajdował się w znakomitej formie, a na dodatek warunki wietrzne pod skocznią sprzyjały odległy lotom.
Efekt? W pewnym momencie Stoch musiał oddawać skok z pierwszej belki. W pierwszej serii konkursu zaliczanego do Raw Air poszybował aż 146 metrów, lądując poza rozmiarem obiektu.
Niedawno doświadczony zawodnik wspominał tę próbę w rozmowie z portalem skijumping.pl. - Pamiętam dobrze, że to był taki wietrzny konkurs i cały czas wiało pod narty. Wtedy byłem w super formie i też byłem trochę podrażniony konkursem w Oslo - mówił.
Miałem wewnętrzną chęć takiego odwetu, że na następnych skoczniach będę po prostu starał się skakać jak najlepiej i jak najbardziej idealnie, ale nie wiem, czy ten skok przymierzyłbym do ideału. Po prostu był bardzo dobry, byłem wtedy w świetnej formie, były dobre warunki i cieszę się, że mogłem to wykorzystać - podsumował.
A o tym, w jakiej dyspozycji był wówczas Stoch, świadczy fakt, że tamte zawody zwyciężył z 17-punktową przewagą nad drugim Stefanem Kraftem. W drugiej rundzie również oddał świetny skok (141 metrów), a rywale mogli jedynie z podziwem spoglądać na wyczyny naszego reprezentanta.
Przypomnijmy, że Puchar Świata powrócił do Trondheim po czterech latach przerwy. Obiekty w Norwegii przeszły poważną modernizację i będą gościć skoczków za rok - w ramach mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym.
ZOBACZ WIDEO: Romantycznie. Zobacz, gdzie Justyna Żyła wybrała się z ukochanym