Wielkie nazwisko w reprezentacji Polski? "Jesteśmy zdeterminowani. Trwają rozmowy"

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Rafał Kot
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Rafał Kot

Realne jest zatrudnienie przez Polski Związek Narciarski Alexandra Stoeckla lub Alexandra Pointnera na stanowisku koordynatora. - Potrzebujemy kogoś z charyzmą i twardą ręką. Kogoś, kto poprowadzi statek - mówi wiceprezes TZN Rafał Kot.

Polski obóz rośnie w siłę. Topowy trener, sprzęt z najwyższej półki i nowoczesne metody szkolenia. Wielkimi krokami zbliżamy się do największych, choć w tej chwili nie odzwierciedlają tego wyniki. W Polskim Związku Narciarskim nie zamierzają spoczywać na laurach. Rozpoczęła się walka o podpis pod kontraktem na stanowisku koordynatora.

Mowa o roli ważnej i odpowiedzialnej. Funkcję można porównać z dyrektorem sportowym. Działacz tego pokroju będzie sprawował pieczę nad całym projektem i nim zarządzał. Trudno w dzisiejszych realiach wyobrazić sobie lepszą kandydaturę niż Alexander Pointner, wieloletni trener Austriaków, z którymi wygrał wszystko, co się dało lub Alexander Stoeckl, z podobnym dorobkiem z Norwegami. Można się jedynie kłócić, który z panów osiągnął więcej.

- Przyznaję, rozmowy trwają. Jesteśmy zdeterminowani. Do Planicy udał się Adam Małysz wraz z Wojciechem Gumnym. Potrzebujemy znakomitego fachowca. Jeśli marzymy o powrocie na właściwe tory, trzeba mieć do dyspozycji sztab z najwyższej półki. Niezbędna jest osoba charyzmatyczna, która wszystko scali i wykaże się twardą ręką. Na razie nie chcę zdradzać szczegółów, bo sukces lubi ciszę. Niemniej jesteśmy w kontakcie. Zatrudnienie kogoś z duetu Pointner/Stoeckl jest realne - mówi wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot.

ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych

Zdenerwował Żyłę i jest... zadowolony

Nasza poprzednia rozmowa z Kotem odbiła się szerokim echem. Ekspert zauważył, że Piotr Żyła nie powinien jeździć na zawody rangi Pucharu Świata, skoro brakuje mu motywacji (więcej -> TUTAJ). Między wierszami do tych słów odniósł się sam zawodnik, ripostując ekspertów powielających podobne poglądy.

- Prywatnie bardzo lubię Piotrka. Nigdy nie byliśmy zwaśnieni. Mogę dodać, że jeśli zwracał się do mnie, jestem bardzo zadowolony. Dlaczego? Wywołałem w nim sportową złość. Jeśli dzięki temu ma oddawać tak znakomite skoki, jak w kwalifikacjach (Żyła doleciał do 241 metra i zajął drugie miejsce - przyp. red.), mogę na chwilę być tym złym, który marudzi. Ze swoich słów się nie wycofuję, bo PŚ to nie są wycieczki krajoznawcze. Pewnych rzeczy nie powinno się mówić przed kamerami. Myślę, że Piotrek źle to wszystko zinterpretował, nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło - skwitował działacz.

Jeśli schodzić ze sceny, tylko tak

W Planicy po serii niepowodzeń odżył Kamil Stoch. Zębianin zajął jedenaste miejsce i był najlepszym z Polaków. Na czternastej pozycji sklasyfikowano Aleksandra Zniszczoła.

- Jednemu i drugiemu należą się brawa. Olkowi życzę wiatru pod narty. Jest zawodnikiem z czołówki, ale niekorzystna aura szczególnie daje mu się we znaki. Kamil uwielbia ten obiekt, należy do jego ulubionych. Cieszę się, że odzyskał radość i zaprezentował się lepiej, to dobry znak. Na pewno jeszcze może wszystkich zaskoczyć, to wielki mistrz. Z kolei Dawid jest bardzo rozchwiany i pewnie czeka na kolejny sezon. Na zakończenie powiem tak. Jeśli schodzić ze sceny, tylko w takim stylu, jak Pero Prevc. Kibice zapamiętają go jako zwycięzcę i wielkiego skoczka. Czapki z głów - podsumowuje Rafał Kot.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
- "Taki konkurs nie powinien się odbyć". Skandal goni skandal w Pucharze Świata
- "Musimy się przestać łudzić". Ocenia polskich skoczków i nie przebiera w słowach

Źródło artykułu: WP SportoweFakty