Apoloniusz Tajner obchodzi w środę (17 kwietnia) okrągłe, 70. urodziny. Obecnie jest znany jako były prezes Polskiego Związku Narciarskiego i polityk. Największą sławę przyniosły mu jednak sukcesy, które odnosił wraz z Adamem Małyszem.
Pod koniec 2022 roku premierę miała książka "Za punktem K". Zawiera ona wiele historii, opowiedzianych przez Tajnera. Z okazji urodzin 70-latka kilka z nich zostało przypomnianych na łamach Przeglądu Sportowego Onet. Jeden wątek nawiązywał do chwil grozy, które Małysz przeżył po zwycięstwie w konkursie w Innsbrucku podczas Turnieju Czterech Skoczni w sezonie 2000/01.
- Gdy Adam z doktorem Żołądziem (fizjolog Jerzy Żołądź, red.) wrócili po konkursie w Innsbrucku z kontroli antydopingowej, byli wściekli, a Małysz miał w dodatku łzy w oczach. "Panowie, co się dzieje?" – spytałem. Okazało się, że Adam przed turniejem był przeziębiony i poszedł w Wiśle do miejscowego lekarza, który dał mu jakieś tabletki. Brał je codziennie, nawet w dniu wygranej w Innsbrucku. - wspomina Tajner.
ZOBACZ WIDEO: Emerytura Gortata z NBA wynosi 33 tys. zł? "Te dane są dostępne"
- Nie podejrzewał, że mogło znajdować się w nich coś niedozwolonego, natomiast doktorzy poważnie się zaniepokoili. Od razu zrozumieliśmy, co to może oznaczać - dodał.
Cała sytuacja bardzo mocno odbiła się na 23-letnim wówczas skoczku. - Małysz siedział w pokoju i płakał. Na parkingu, późnym wieczorem, przed wyjazdem na kolejny konkurs – to samo. Był zrozpaczony - zdradził były trener. Chodziło o lek Aspargin, który został sprawdzony przez przedstawiciela polskiej komórki antydopingowej.
Na szczęście skończyło się jedynie na strachu. - Gdy powiedział nam, że lek jest czysty, wszystkim wielki kamień spadł z serca. Ta sytuacja spowodowała, że byliśmy już przeczuleni na punkcie korzystania z leków i odżywek, a Małysz miał jeszcze 11 kontroli antydopingowych w tamtym sezonie" - zakończył wątek.
Zobacz także:
"Nawet nie rozumiesz, co on mówi". Ukrainiec zaskoczył słowami o Żyle
Małysz nie gryzł się w język. Tak ocenił sezon