Sezon 2024/25 w skokach narciarskich okazał się być ostatnim dla Klemensa Murańki. W wywiadzie dla skijumping.pl 30-latek przekazał, że zdecydował się zakończyć karierę.
- Przymierzałem się do tego przynajmniej od dwóch-trzech sezonów. Uznałem, że z roku na rok coraz trudniej znaleźć mi motywację. Między innymi z powodu problemów z pobolewającymi biodrami, w przypadku których miałem ograniczony zakres ruchomości. Ciągnąłem tak od 2019 roku, borykając się z takimi kłopotami. Mój organizm fizycznie i psychicznie odmówił posłuszeństwa, a skoki nie sprawiały mi na tyle dużo przyjemności, abym dalej to kontynuował - tłumaczył decyzję Polak (więcej TUTAJ).
Mimo że za młodu Murańka uznawany był za wielki talent, to jednak kariera nie potoczyła się po jego myśli. Największy sukces odniósł w 2015 roku, kiedy to zdobył brązowy medal drużynowy na mistrzostwach świata.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz
O decyzji 30-latka za pośrednictwem mediów dowiedział się m.in. Apoloniusz Tajner. - Ja cały czas w niego wierzyłem, w jego talent, a był to chłopak o niesamowitym talencie, dlatego liczyłem, że jeszcze kiedyś się to otworzy. Miał krótkie momenty, gdy był w stanie ustanawiać rekordy skoczni, ale stabilnej kariery jednak nie miał. No mogłoby się to jeszcze otworzyć, ale jeśli podjął taką decyzję, to trzeba przyjąć ją do wiadomości - przyznał w wywiadzie dla Interii.
Tajner przez długi czas, bo w latach 2006-2023 pełnił funkcję prezesa Polskiego Związku Narciarskiego. Z tego powodu obserwował Murankę już od najmłodszych lat.
- Tam doszło też zaangażowanie rodziców, żeby taki szum medialny wokół niego utrzymać. Myślę, że to, co najbardziej mogło mu zaszkodzić w normalnym rozwoju, to zbyt wczesne okrzyknięcie go mistrzem, następcą Małysza, itd... - podkreślił były działacz w temacie nieudanej kariery polskiego skoczka.