Teoretycznie od trzęsienia ziemi zaczął się dla polskich kibiców nowy sezonach Pucharu Świata w skokach. Inauguracja w Lillehammer dopiero za dwa tygodnie, ale Thomas Thurnbichler nie czekał i już teraz ogłosił skład na zmagania w Norwegii (znajdziesz go TUTAJ) bez Piotra Żyły. Sensacja? Tylko na papierze.
Dla Żyły tegoroczny okres przygotowań do zimy był inny niż zwykle. Zdecydował się zrobić "porządek" ze swoim kolanem. Odczuwał w nim ból od dobrych kilku lat. Jeśli chce coś jeszcze osiągnąć w skokach, musi do sezonu przystąpić w pełni zdrowy. Jednak coś za coś.
Artroskopia kolana, jaką u Żyły przeprowadzono na początku września, oznaczała, że skoczek stracił blisko miesiąc w przygotowaniach. Już wtedy należało liczyć się ze scenariuszem, że dwukrotny indywidualny mistrz świata nie zdąży nadrobić wszystkich braków treningowych, zarówno pod względem fizycznym jak i technicznym.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Sabalenka wyprzedziła Świątek. Otrzymała po tym prezent
Tak naprawdę byłby to cud, gdyby 37-letni Żyła, który nie skakał przez blisko miesiąc, w pięć tygodni nadrobił takie braki i już teraz imponował formą. Wieku się nie oszuka. Młodszym zawodnikom łatwiej wraca się do wysokiej formy po kontuzji. Po prostu trzeba to zaakceptować.
Dlatego schładzam wszystkie rozgrzane głowy. Brak Żyły w składzie na Lillehammer to scenariusz, który trzeba było zakładać. Może on nawet wyjść na dobre samemu zawodnikowi. Przypomnijmy sobie początek ubiegłego sezonu. Polacy pojechali wtedy na inaugurację do Ruki w słabej formie.
W stresie w trakcie zawodów błędy się u nich tylko spotęgowały i wyjście z kryzysu zajęło im jeszcze więcej czasu. Gdyby nie pojechali do Finlandii i spokojnie potrenowali jeszcze tydzień albo dwa, sezon mógł nie być dla nich tak opłakany.
Thurnbichler wyciągnął jednak wnioski. Widział na zgrupowaniach, że Żyle brakuje jeszcze stabilizacji w skokach. W tej sytuacji lepszym dla skoczka rozwiązaniem jest kolejna porcja spokojnych treningów niż pchanie się na zawody, gdzie łatwo o zupełne rozregulowanie techniki i poczucia pewności siebie - w skokach kluczowej kwestii.
Żyła zyskał więcej czasu na spokojne dopracowanie formy na kolejne konkursy sezonu, a kibice powinni do takich "sensacyjnych" składów zacząć się przyzwyczajać. W takim samym wieku jak Żyła jest Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski pojedzie do Lillehammer, ale jemu - podobnie jak Żyle - trudno będzie wytrzymać pod względem fizycznym cotygodniowe starty w Pucharze Świata.
Tak zaawansowani wiekowo zawodnicy jak Stoch czy Żyła będą skupiać się już bardziej na konkretnych zawodach - w tym sezonie Turnieju Czterech Skoczni i marcowych MŚ w Trondheim.
Dlatego bardzo prawdopodobny jest scenariusz, że Żyły czy Stocha zabraknie w niektórych konkursach PŚ w trakcie sezonu i trudno będzie tu mówić o sensacji. To po prostu naturalna kolej rzeczy. Nowa rzeczywistość w polskich skokach, która prędzej czy później musiała się zdarzyć. Teraz potrzeba tylko czasu, żeby się do niej przyzwyczaić.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty