W ostatnich dniach co chwilę pojawiają się kolejne informacje na temat Harriego Olliego, które nie mają jednak nic wspólnego z zapowiadanym powrotem byłego wicemistrza świata do prawdziwego skakania. Niegdysiejsza wielka nadzieja fińskiego narciarstwa niszczy swój talent i niewykluczone, że z uwagi na kolejne wykroczenia na dłużej trafi za kraty. W ostatni wtorek pisaliśmy obszernie o pijackim rajdzie Olliego, zatrzymanego przez policję - szczegóły dostępne są TUTAJ. Fin po złożeniu wyjaśnień i wytrzeźwieniu wyszedł na wolność, jednak pierwszą konsekwencją alkoholowej afery była utrata szkoleniowca - Jari Mantila, były kombinator norweski, uznał, że nie chce dalej pracować z kontrowersyjnym zawodnikiem.
Po zaledwie kilku dniach Olli znów trafił na pierwsze strony fińskich gazet i ponownie z powodów dalekich od sportowych. W sobotnie popołudnie policja w Lahti poinformowana została o samochodzie, który wypadł na pobocze drogi i uderzył w latarnię. W pojeździe za kierownicą siedziała pijana 20-letnia dziewczyna, a obok niej na miejscu dla pasażera Olli. Obojgu nie stało się na szczęście nic złego, jednak policja zdecydowała się ich zatrzymać. Skoczka narciarskiego podejrzewa się bowiem, że w rzeczywistości to on siedział za kierownicą i spowodował wypadek, a następnie znając swoją sytuację zaproponował, żeby po kraksie jego towarzyszka podróży zamieniła się z nim miejscem przed przyjazdem policji.
Wspomniane poprzednie zatrzymanie Olliego miało miejsce w poniedziałek, trener Mantila zrezygnował ze współpracy we wtorek, zaś w sobotę skoczek trafił na policję ponownie. Za trzy tygodnie w Lillehammer rusza kolejna edycja Pucharu Świata - Olli zapowiadał latem, że liczy na stały powrót do kadry. Dziś trudno powiedzieć, czy jeszcze kiedykolwiek wystąpi w zawodach najwyższej rangi.