W dotychczasowej karierze Kamil Stoch nie miał jeszcze wielkich osiągnięć w Turnieju Czterech Skoczni - najlepiej wypadł przed rokiem, gdy w klasyfikacji końcowej uplasował się na ósmym miejscu. Początek bieżącego sezonu nie był udany dla Polaka, jednak ostatnio forma zdaje się zwyżkować, czego efektem było m.in. drugie miejsce w Engelbergu. 26 grudnia Stoch wygrał ponadto tradycyjny konkurs świąteczny w Wiśle, gdzie błysnął szczególnie w drugiej serii. - Były to trochę rezerwowe skoki, starałem się jeszcze nie wejść w fazę rywalizacji, chciałem jeszcze dać głowie odpocząć i cieszyć się świętami z bliskimi - komentował swój występ w rozmowie z TVP. - Jak na takie świąteczne skakanie było jednak chyba nieźle. Prawda jest taka, że jeśli chodzi o jedzenie to w święta nie oszczędzałem się, ale moje możliwości też nie są takie jak przeciętnego Kowalskiego (śmiech).
Obecnie Stoch jest już oczywiście w Oberstdorfie, gdzie oddał pierwsze skoki treningowe oraz kwalifikacyjne. 25-latek studzi emocje i nie chce oceniać swoich szans w całych zawodach. - Nie chcę nikogo zapewniać i mówić, że jedziemy wygrywać Turniej i wszystko, co się da. Uważam, że trzeba jechać na te zawody z pokorą i powściągliwością. Turniej jest ciężką imprezą, to cztery konkursy, ale i cztery kwalifikacje, więc razem osiem startów dzień po dniu. Jest to męczące nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Trzeba będzie się wykazać sporą umiejętnością poradzenia sobie z tymi obciążeniami. Trzeba podejść do tego bardzo spokojnie i postaramy się tak właśnie zrobić, a co z tego wyniknie to już zobaczymy. Na pewno będziemy się starali, żeby dostarczyć kibicom wielu pozytywnych wrażeń.
W pierwszej serii niedzielnego konkursu, która będzie rozgrywana systemem KO, Stoch zmierzy się ze Słoweńcem Jaką Hvalą.
Źródło: TVP