- Wydawało się, że po tych dobrych latach młodzieńczych forma przyjdzie sama. Ale przyznaję, że na razie jest nieciekawie. Wyniki, które teraz osiągam, nie zadowalają mnie, a wręcz coraz bardziej denerwują - wyznaje Jakub Kot.
Zawodnik urodzony w Limanowej przyznaje, że trudno wskazać jedną przyczynę jego ostatnich niepowodzeń. - W skokach jest tak, że nawet kiedy naprawia się jeden mankament, to szybko może powstać drugi. Jeśli skoczkowi brakuje formy, to z jednego błędu wpada się w kolejny. Dopiero kiedy wypracuje się stabilność, w głowie wszystko jest spokojnie poukładane, to skoki zaczynają wychodzić - tłumaczy 23-latek.
Skoczek zaznacza, że podczas treningów osiąga naprawdę przyzwoite rezultaty. Jednak, kiedy przychodzą zawody, błędy znowu się powtarzają. Prawdopodobną przyczyną niepowodzeń jest więc w głównej mierze psychika.
- Oczywiście zmiany można jeszcze wprowadzać. Z jednej strony jestem młodym zawodnikiem, a z drugiej mam już na karku 23 lata. Kiedy jednak ogląda się Puchar Świata i widzi Jana Maturę osiągającego sukcesy w wieku 33 lat, to serce rośnie. Może trzeba jeszcze trochę poczekać, aż przyjdzie odpowiedni moment... Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy kończenie zawodów ze świetnym rezultatem jest mi pisane - zastanawia się Jakub Kot.
Jak informuje 23-latek, nie ma dla niego opracowanego specjalnego planu przygotowań. Indywidualne podejście stosuje się jednak choćby w treningu siłowym. Także na skoczni trenerzy starają się wyłapywać konkretne błędy zawodników, aby móc je potem naprawić.
- W pewnym momencie uwierzyłem nawet, że kryzys jest za mną, ale potem przychodzą kolejne dni, które znowu przynoszą gorsze rezultaty. Wciąż nie jest tak, jakbym sobie tego życzył, ale nadzieja musi się tlić. Jestem cierpliwy i mam nadzieję, że taka postawa kiedyś zaowocuje - mówi skoczek.
Zawodnik trenujący pod okiem Piotra Fijasa zaznacza, że do końca obecnego sezonu zostało jeszcze sporo czasu. W każdym momencie może się w nim przekręcić jakiś "trybik" odpowiedzialny za poprawne skoki.
- Nie zamierzam nagle odpuścić, choć wiem, że należy twardo stąpać po ziemi. Mogę marzyć o medalu olimpijskim jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że na razie nie łapię się nawet na sam wyjazd na igrzyska. Ale są jeszcze konkursy Pucharu Świata, są także mistrzostwa świata, na których sam udział byłby dla mnie sukcesem. Miło by było również zwyciężyć kiedyś przy własnej publiczności w Zakopanem... - przyznaje Jakub Kot.