- Między latem a zimą jest spora różnica, ale zawodnik nie skaczący w lecie nie ma wielkich szans, aby zaistnieć w zasadniczym sezonie. Najważniejsze jednak to trafić ze szczytem formy na najistotniejsze zawody. W zeszłym sezonie ta sztuka udała się Kamilowi Stochowi. Obawialiśmy się o jego przyszłość po kiepskim początku, a potem jego dyspozycja tak wzrosła, że popełniał tylko niewielkie błędy, które bez problemu można było naprawić. Dlatego nie wolno podgrzewać atmosfery. W lecie Kamil miał jeden ze słabszych sezonów, a mimo to nie martwię się o jego skoki zimą. Nie wiem czy będzie miał medal, ale tego po prostu nie da się określić. Potrzebna jest nie tylko forma i umiejętności, ale również łut szczęścia. Dziś jest bardzo wysoki poziom, a warunki pogodowe mogą wiele zmienić. Wiatr silniejszy o pół metra na sekundę może zrobić ogromną różnicę w długości skoku - przypomina w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Edward Przybyła, międzynarodowy sędzia narciarski i wiceprezes WKS Zakopane.
Ekspert podkreśla, że najważniejsze w nadchodzącym sezonie są igrzyska olimpijskie. Trudno jednak już teraz zastanawiać się nad tym, kto ma na nich reprezentować Polskę. Nowi zawodnicy mogą dołączyć do najlepszych w każdym momencie. - Nie wierzę, żeby trener wziął na igrzyska słabego zawodnika. Jeśli występ mu nie wyjdzie, media zaczną dokuczać. Jest teraz jednak wielu skoczków, którzy pokazują się ze świetnej strony. Choćby Ziobro, Murańka, Biegun, Zniszczoł... - przyznaje wiceprezes WKS.
Kto więc w tym roku pozytywnie zaskoczy? - Mam nadzieję, że Jasiu Ziobro otworzy oczy wielu ludziom. Patrząc wstecz należy przypomnieć, że był okres, kiedy wygrywał on bez problemu choćby z Maćkiem Kotem. Poza tym, nigdzie nie jest napisane, że skoczek musi być z Zakopanego, Wisły czy Szczyrku (Jan Ziobro mieszka w Spytkowicach - przyp. red.). Jasiu ma talent i udowodnił już, że potrafi wygrywać. Drugim zawodnikiem, który może jeszcze pozytywnie zaskoczyć jest Klimek Murańka. Czasami wysoka forma przychodzi później, czasami wcześniej. Adam Małysz wygrał pierwszy konkurs Pucharu Świata w wieku 19 lat, Thomas Morgenstern natomiast 16. Kamil Stoch jest ogromnym talentem od dziecka, a też miał okres, kiedy nie mógł sobie poradzić z nerwami. Wygrał po raz pierwszy w wieku 24 lat. W ubiegłym sezonie natomiast Jan Matura był 1. dopiero w wieku prawie 33 lat. Ile trzeba się było męczyć, żeby udowodnić, że jest się najlepszym... - mówi ekspert.
Wiceprezes WKS zaznacza, że w rozwoju zawodnika duża rolę odgrywa trener. Wystarczy, że "puści" on skoczka z belki podczas treningu przy złym wietrze, a ewentualny upadek przy lądowaniu może zostać w głowie młodego sportowca na długo.
- Mamy teraz bardzo mocnych chłopców, najmocniejszych na świecie. Słoweńcy są blisko, ale oni nie posiadają aż tylu młodych, więc nie ma powodu do zmartwień. Najważniejsze to nadal pracować z zaangażowaniem. Dobrze, że między kadrami jest zdrowa rywalizacja, często skoczkowie mają wspólne treningi, kadry A, B i juniorska prowadzone są jednak nieco inaczej. Będziemy mieli na zimę z czego wybierać - cieszy się Przybyła.
Według sędziego dobra postawa najmłodszych to nie jedyna niespodzianka, jaka teoretycznie może nas czekać podczas sezonu zimowego. - Może być też tak, że w pewnym momencie wygra Stefan Hula i wszyscy będą się zastanawiać, jak to się stało. On wie, jak się przygotować do zawodów. Miał niedawno trochę spraw, które go odciągnęły od myślenia o skokach: ślub, dziecko, kontuzja... Na progu zachowuje się świetnie. Brakuje mu jednak świeżości i luzu. Oby nie zaniedbał talentu - przestrzega wiceprezes WKS. - Uważam, że kadry narodowe prowadzone są super. Wśród trenerów mamy samych fachowców, byłych skoczków. Oni potrafią wybrać najlepszych - dodaje ekspert.