Organizatorzy Pucharu Świata w skokach mogą mówić na początku tego sezonu o sporym pechu. Po "szalonej" inauguracji w Klingenthal przyszedł czas na Kuusamo, gdzie pogoda znów spłatała figla, całkowicie torpedując program narciarskiej imprezy. Niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi w dalekiej Laponii ani trochę nie był zaskoczony Dawid Kubacki. - Tutaj prawie zawsze wieje, więc to nic nowego. W sobotę ciężko było rozegrać zawody, bo był bardzo mocny wiatr - przyznaje Polak.
Podopieczny Łukasza Kruczka opisuje też swój niespokojny lot z drugiej serii piątkowego konkursu indywidualnego. Zawodnik z Nowego Targu spadł na 86. metr i zajął ostatecznie 30. miejsce. - Po analizie wynika, że jednak była to wina wiatru. Trochę mnie rozbujało, a później ściągnęło mi nartę i ciężko było coś z tego zrobić - ocenia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl nasz reprezentant.
"Mustaf", bo tak wołają na niego znajomi, odniósł się też do zastrzeżeń Waltera Hofera skierowanych do organizatorów zawodów. Austriacki dyrektor cyklu zarzuca im brak możliwości ogrzania się na wieży. - Tak jest w Kuusamo co roku. Nie wierzę, że byli tym zaskoczeni. Ja się przed tym zabezpieczyłem, więc nie miałem takiego problemu. Kłopot się pojawiał w momencie, gdy ściągali kogoś z belki. Nie wychodziłem zbyt wcześnie z budki, co zmniejszyło czas oczekiwania, dlatego mniej mnie przewiało. Do tego mieliśmy też ubrania do ściągnięcia tuż przed wejściem na bramkę - skomentował Kubacki.
Mimo kapryśnej aury i poważnych utrudnień z przeprowadzeniem zawodów 23-latek uważa, że zmagania na "Rukatunturi" mogłyby nadal mieć swoje miejsce w terminarzu cyklu. - To jest dość tradycyjna skocznia w Pucharze Świata, więc myślę, że choćby z tego względu konkursy tam mają sens - sądzi członek kadry narodowej.
A jakie zdanie na temat PŚ w Kuusamo mają nasi czytelnicy? Zapraszamy Was do oddania głosu w ankiecie i dyskusji w komentarzach.