[b]
Dawid Góra: W Lillehammer zobaczyliśmy pana dwa oblicza. Znakomicie zaprezentował się pan w mikście i podczas zawodów na skoczni normalnej, słabiej na dużym obiekcie. [/b]
Maciej Kot: To prawda. Widać było, że mała skocznia lepiej mi "siedzi", a z dużą mam problemy. Na mniejszej skakałem równo i dość daleko. Na większym obiekcie skoki były coraz lepsze, jednak zabrakło trochę czasu, żeby coś naprawić. Ta skocznia jest bardzo "lotna" - po odbiciu się z progu trzeba szybko przelecieć kolejny dystans, aby zyskać odpowiednią prędkość - każdy błąd na progu wytraca prędkość, należy być aktywnym w powietrzu. Z tym, jak na razie, mam pewne problemy.
Czy podczas treningów również czuje pan niestabilność formy?
- Nie, moja dyspozycja jest stabilna - może po prostu jeszcze nie osiągnąłem bardzo dobrego poziomu. W Lillehammer to była kwestia zmiany skoczni. Jeszcze ze trzy czy pięć skoków i prezentowałbym się lepiej.
Mimo, że pana wyniki kształtują się dość sinusoidalnie, to z zawodników kadry Łukasza Kruczka jest pan jednym z najbardziej regularnych skoczków. Nawet podczas słabszych występów nie schodzi pan z określonego poziomu.
- Takie było moje założenie na początku sezonu - utrzymać określony poziom i cały czas budować na jego bazie jeszcze lepsze rezultaty, "kręcić się" w okolicach pierwszej dziesiątki. Jak na razie, to się sprawdza.
[b]
Jak na razie niemal w każdym konkursie wiatr rozdawał karty. Na ile zawody w pierwszych trzech miastach w kalendarzu FIS są miarodajne?[/b]
- Zawody w Lillehammer były najbardziej miarodajne. Jak na razie najlepiej pokazały rozkład sił w Pucharze Świata. Mimo, że dwa konkursy bardzo się różniły między sobą, w pierwszej dziesiątce na pewno nie było żadnych przypadków. Choćby Gregor Schlierenzauer jest w bardzo dobrej formie i przy odrobinie szczęścia potrafi wygrywać konkursy. Mocni są również Niemcy - Freitag, Freund. Widać, że Japończycy też prezentują wysoki poziom - szczególnie Ito, Takeuchi, Kasai. Czołówka się klaruje. Wszyscy zaczynają stabilizować swoją formę, a i warunki pogodowe na skoczniach teraz powinny być lepsze.
Na początku sezonu dość przeciętnie prezentuje się Kamil Stoch.
- W zeszłym roku miał jeszcze słabszy początek, a potem został mistrzem świata. Jeszcze nie pora go oceniać.
Do składu na Neustadt dołączył Klemens Murańka. To dobry wybór trenera Łukasza Kruczka?
- Nie wiem, jak skacze, dawno z nim nie trenowałem. Ale przypuszczam, że decyzja jest dobra. Są zmiany w składzie - ktoś inny może się pokazać.
Wróćmy do pana. Również w poprzednim sezonie często plasował się pan blisko podium Pucharu Świata, jednak nigdy nie udało się na nim stanąć. W Neustadt fani Macieja Kota wreszcie zobaczą swojego idola na "pudle"?
- Trzeba stabilizować formę na wyższym poziomie. To będzie mój debiut na tej skoczni, ale słyszałem, że przyjemnie się na niej skacze, więc mam nadzieję na dobre wyniki. Nie nastawiam się jednak na podium. Na to jeszcze jest czas. Natomiast, jak tylko pojawi się odpowiednia okazja, będę chciał ją wykorzystać.
Już za kilkanaście dni Turniej Czterech Skoczni.
- Myślę o nim czasami, jako o pierwszej tak ważnej imprezie w tym sezonie. Warto też podkreślić, że na obiektach TCS panuje świetna atmosfera! Na razie przygotowuję się jednak do najbliższych zawodów.