Dawid Góra: Jazgotem w Kruczka, czyli łaska ekspertów i hejterów na pstrym koniu jeździ

Ten sezon jest najgorszym od paru lat dla naszych skoczków. Choć przypominając sobie czasy Małysza, kiedy poza nim w "30" często nie było ani jednego Polaka, to stwierdzenie brzmi dziwnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Przyzwyczailiśmy się już do wysokich lokat biało-czerwonych. Oczywiście nie tylko Małysza czy Stocha, ale też Macieja Kota, Jana Ziobry, Dawida Kubackiego i Piotra Żyły. Nie wspominając o niespodziewanych rezultatach "nad wyraz", jak choćby zwycięstwo Krzysztofa Bieguna w Klingenthal. Szczerze życzącym sukcesów naszej kadrze przyzwyczajenie to przyszło równie łatwo co nawyk czytania niepochlebnych komentarzy internetowych ujadaczy, tak zwanych hejterów. W książce "Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak" (opowiadającej o wyprawie, która wyruszyła w poszukiwaniu ciał himalaistów zmarłych na Broad Peak zimą - odpowiedzialnością za ich śmierć obarczono współtowarzyszy wędrówki) Jacek Hugo-Bader tego typu recenzje nazwał "jazgotem". Pozwolę sobie zapożyczyć to słowo.
[ad=rectangle]
Schemat typowego hejtu sportowego jest znany. Najpierw trąbi się i buczy o sukcesach danej drużyny, reprezentacji czy sportowca, a kiedy znajdzie - ich albo go/ją - chwila słabości, wylewa pomyje na niedawnych idoli. W obecnej sytuacji w polskich skokach mamy podobny stan rzeczy, o tyle jednak dziwny, że specjaliści od jazgotu nie mieli nawet czasu przywyknąć do sukcesów. Hejt przychodzi jednak łatwiej.

W obecnym sezonie, jak na razie żaden z polskich skoczków nie wskoczył do pierwszej dziesiątki klasyfikacji generalnej. Przez kontuzję Stocha kadra nie miała lidera, który pociągnąłby resztę do przodu. Razem nasi skoczkowie zebrali, jak dotąd 381 punktów. W poprzednim sezonie uzbierali (nie licząc ostatecznego triumfatora, Stocha) 1418, a w 2012/2013 (znowu nie licząc Stocha) - 1244 "oczek". Lidera nie biorę pod uwagę, żeby pokazać siłę kadry, jako całości, poza tym, jak już wspomniałem, w trwającym sezonie Stoch przez kontuzję nie skakał w większości konkursów. W latach 2011/2012 oprócz zawodnika z Zębu, nasi uzbierali 510 punktów, a w sezonie 2010/2011 (bez Małysza) - 886.

Statystyki pokazują, że wyłączając sezony 2012/2013 oraz 2013/2014, różnice nie są tak duże (obecny sezon przecież wciąż trwa), jak zdaje się wydawać śledząc bieżące zawody. To przyzwyczajenie do sukcesów nieco wypacza symetrię patrzenia, jednak nie ma w tym nic złego. Kibice są od tego, żeby wymagać.

Jednak różnica między entuzjastycznie zaburzoną symetrią a jazgotem jest znacząca. Żeby nie skupiać się tylko na tzw. kibicach sukcesu - od początku sezonu znalazło się wielu ekspertów, często wątpliwej jakości, szukających przyczyn gorszego sezonu Polaków. Szczególnie irytujący są ci, którzy zarzucają sztabowi trenerskiemu błędy czy złe podejście do wykonywanej pracy, z kadrą nie przebywając na co dzień. Żeby nie oderwać się od rzeczywistości, przypomnę, że chodzi o ten sam sztab trenerski, który jeszcze niecały rok i dwa lata temu święcił jedne z największych triumfów w historii polskich skoków. Zaledwie kilkadziesiąt dni temu Stoch otrzymał tytuł sportowca roku, a Kruczek... najlepszego trenera w Polsce!

Skąd ten brak zaufania i przymus popisania się swoją pseudoekspercką wiedzą na temat dzisiejszej sytuacji w skokach? Z tego samego źródła co zawsze - niech każdy nazwie je po swojemu, ale głównie chodzi o malkontenctwo i chęć zaistnienia. Przecież niewielu hejterów i pseudospecjalistów pomoże kadrze w odzyskaniu świeżości, zwróci się bezpośrednio do sztabu z uwagami, czy, co jeszcze lepsze, zachowa dystans i spokój - a w skokach potrzebne są one tak bardzo, jak niemal w żadnej innej dyscyplinie sportu. Wciąż podsycana nerwowość może tylko zepsuć próby powrotu do równowagi naszej kadrze.

Może więc wystarczy chwila powściągliwości w ocenie, aby sztab trenerski, który już wykazał się dużymi umiejętnościami przygotowania zawodników, na nowo popchnął podopiecznych do sukcesów? Niedawno ogłoszony trener 2014 roku chyba zasłużył na kredyt zaufania, a zawodnicy na szczyptę spokoju. Jeśli się nie uda - trudno, przyjdą następni. Ale Ci już zapisali się w historii skoków i oby robili to jak najdłużej. Jeden słabszy sezon, neurotyczny jazgot czy kilka psudoeksperckich hejtów tego nie zmienią.

Źródło artykułu: