- Czołowy wynik na inaugurację Pucharu Świata byłby małym cudem. W tym momencie nie wyznaczam sobie małych celów. Ale to może się zmienić do Engelbergu - powiedział Szwajcar w wywiadzie dla "Neue Zuercher Zeitung".
Po groźnych upadkach w Oberstdorfie i Bischofshofen w ubiegłym sezonie, 34-letni skoczek zdecydował, że będzie lądował z wysuniętą prawą nogą. Popracował również nad zmianą techniki.
- W czasie lądowania mój środek ciężkości jest często przesunięty zbyt mocno do przodu. Poza tym źle oceniam wysokość. Jestem ciągle w powietrzu, gdy powinienem już lądować i w efekcie upadam. Możliwość pracy nad lądowaniem jest ograniczona. Lądowanie jest końcowym elementem skoku. Jeśli w powietrzu nie idzie tak, jak byśmy sobie życzyli, praca nad lądowaniem jest praktycznie bezużyteczna.
Te problemy są powodem, dla którego Simon Ammann nie wie jeszcze, czego się spodziewać po zbliżającym się sezonie. - Są różne scenariusze. Chcę rywalizować z najlepszymi w Klingenthal, chcę zobaczyć, w jakim jestem miejscu. Może wezmę udział w konkursie w Kuusamo, a może bardziej racjonalne będzie kilka dodatkowych sesji treningowych.
W poprzednim sezonie Szwajcar zaliczył poważny upadek na skoczni w Bischofshofen. - To był piękny dzień. Po pierwszym skoku czułem wielkie emocje, podobne do tego, co czułem na Igrzyskach Olimpijskich w 2002 roku w Salt Lake City. Nie pamiętam upadku, wiem tylko, że coś poszło nie tak.
Dla doświadczonego Ammanna najważniejszymi celami na nowy sezon będą Turniej Czterech Skoczni oraz mistrzostwa świata w lotach. Szwajcar ma jeszcze jeden cel - perfekcyjny skok. - To byłoby głupie, gdyby zdarzył się na treningu i nikt go nie zobaczył - zakończył rozmowę z "Neue Zuercher Zeitung".
Pierwszy konkurs sezonu 2015/16 w Klingenthal, 21 listopada zawodnicy powalczą w zawodach drużynowych.