Stams - tam gdzie szlifuje się sportowe diamenty

Barbara Toczek
Barbara Toczek
  Taryfy ulgowej nie ma. Choć zimą szkolne korytarze często świecą pustkami, latem lub po zakończeniu sezonu nawet święcący triumfy zawodnicy muszą przeprosić się z książkami i nadrobić zaległości. Na koniec czeka ich przystąpienie do egzaminu końcowego lub matury. To jedna z tych placówek, gdzie sport i wykształcenie naprawdę idą w parze. Wbrew stereotypom i mitom o niewyedukowanych sportowcach, ma to swoich zwolenników. - Wykształcenie było dla mnie zawsze bardzo ważne, a Stams to szkoła gdzie nauka i sport są bardzo dobrze ze sobą skoordynowane. To dało mi możliwość odbywania solidnych treningów i równocześnie zdobywania wiedzy - mówi Hayboeck, którego dom rodzinny od Stams dzieli aż 350 kilometrów.

Przyszłych uczniów gimnazjum kusi jednak czymś więcej niż tylko rozsądnie ułożonym planem zajęć i indywidualnym podejściem nauczycieli. Spośród innych placówek tego rodzaju wyróżnia go przede wszystkim doskonale rozwinięta infrastruktura, o której wychowankowie innych szkół mogą tylko pomarzyć. Stams udostępnia między innymi basen, saunę, ściankę do wspinaczki, siłownię, boiska i dwie skocznie. Te przywileje kosztują jednak niezłe pieniądze - za miesiąc nauki trzeba zapłacić 500 euro, ale kwoty przeznaczane na nowe inwestycje są równie imponujące.
Uczniowie Stams podczas treningu ogólnorozwojowego Uczniowie Stams podczas treningu ogólnorozwojowego
Toni Innauer, zapytany w czym tkwi sekret słynnego gimnazjum, bez zastanowienia wskazał na kadrę wykwalifikowanych trenerów i nauczycieli, dla których jest ono czymś więcej niż tylko miejscem pracy. - Według mnie, oprócz infrastruktury to przede wszystkim ludzie robią ogromną różnicę. Uczniowie zdobywają tam doświadczenie, opuszczają szkołę, dokształcają się, studiują - tak jak Stoeckl, Schuster, Haim albo wcześniej moje pokolenie, z Guertelem, Lippurgerem - wracają i na nowo rozwijają tę placówkę. W ten sposób tworzy się pewna kultura - wyjaśnił były znakomity skoczek, który Stams zna lepiej niż własną kieszeń. Najpierw sam był tam uczony, a potem uczył innych.

Dzięki wymienionym przez Innauera osobom, istniejąca od 1967 roku szkoła z biegiem lat stała się symbolem sukcesu, profesjonalizmu i prestiżu. Od uczniów wymaga się tam naprawdę wiele, a oprócz talentu do skakania lub jeżdżenia na nartach rozwija się cechy, które są na wagę złota nie tylko w sporcie wyczynowym - wytrwałość, samodyscyplinę, odporność psychiczną. Nie jest lekko, ale jest warto. Absolwenci szkoły, Markus Schiffner i Roland Hoertnagl, bez wahania przyznają, że wybraliby to gimnazjum jeszcze raz. - Pójście do Stams było najlepszą decyzją. Jeśli miałbym wybierać jeszcze raz, zdecydowałbym tak samo. To wyjątkowy system nauczania w Austrii - tłumaczy snowboardzista, a Schiffner tylko potwierdza jego zdanie krótkim "ja!". Ale więcej nie trzeba. Sukcesy mówią wszystko.

Barbara Toczek 

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy w Polsce powinna powstać szkoła na wzór gimnazjum w Stams?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×