Od kilku sezonów dziennikarze, skoczkowie i osoby ze świata sportu zachodzą w głowę, co robi Noriaki Kasai, że mimo wieku wciąż jest w stanie rywalizować z najlepszymi i utrzymywać się na szczycie. Ciekawej odpowiedzi na to pytanie Japończyk udzielił w wywiadzie dla szwajcarskiego portalu blick.ch. - Nie robię nic specjalnego. Po prostu kocham to, co robię. Może ważniejszy jest ten fakt: nienawidzę przegrywać. Zawsze chciałbym wygrywać. Poza tym chciałbym się odwdzięczyć mojej rodzinie, fanom, przyjaciołom i firmie za wsparcie, które od nich od lat otrzymuję.
Kasai wyjaśnił także, co nakręca go do działania. - Moją wielką motywacją jest nadal marzenie o złotym medalu olimpijskim. Srebro i brąz już mam. Kto wie, może uda się kolejnym razem. Jestem jednak świadomy, że to bardzo ambitny cel. Czołówka w skokach narciarskich jest teraz znacznie szersza niż wtedy, gdy byłem młody.
Obecnie Japończyk ani myśli o zakończeniu kariery, ale przyznał, że miał moment, w którym chciał rzucić skoki. - W Salt Lake City w 2002 roku byłem bliski końca kariery. Czułem, że jestem w świetnej formie, byłem gotowy na zwycięstwa, ale ku mojemu rozczarowaniu nic nie wychodziło. Nart na kołku na szczęście nie zawiesił, a po tylu latach ciągłych podróży do Europy zdążył sobie "wydeptać" swoje ścieżki. - Na początku brakowało mi w Europie japońskiego jedzenia. Ale z biegiem czasu przestało to być problemem. Przyjeżdżam w te same miejsce od tak wielu lat, że dokładnie wiem, gdzie pójść, żeby mi się podobało.
Ciekaw jestem w jakim stanie są jego stawy nóg/kolanowe/biodrowe.