Dwa lata po wielkim sukcesie Stocha. Czy piękne chwile jeszcze wrócą?

9 lutego 2014 roku na skoczni normalnej w Soczi Kamil Stoch sięgnął po swój pierwszy złoty medal olimpijski. Odbierając krążek 26-letni wówczas zawodnik rozpoczął dwa najpiękniejsze miesiące w swojej karierze. Później nie było już tak różowo...

Igrzyska Olimpijskie w Soczi przeszły do historii polskiego sportu, jako najlepsze w historii. Pod względem liczby medali Biało-Czerwoni wyrównali wynik z Vancouver (sześć krążków), ale nigdy wcześniej, podczas jednych IO, Polacy aż czterokrotnie nie stawali na najwyższym stopniu podium. Co więcej przed imprezą w Soczi złote medale olimpijskie zdobyli tylko Wojciech Fortuna (1972) i Justyna Kowalczyk (2010).

W Rosji nasi reprezentanci aż czterokrotnie wysłuchali Mazurka Dąbrowskiego. Oprócz Kamila Stocha najcenniejsze medale wywalczyli ponownie Justyna Kowalczyk oraz łyżwiarz Zbigniew Bródka. Złote żniwo rozpoczął skoczek z Zębu. Do Soczi podopieczny Łukasza Kruczka jechał jako jeden z głównych faworytów rywalizacji. Mistrz świata z Val di Fiemme prowadził w Pucharze Świata, a tuż przed wylotem na IO w wielkim stylu wygrał dwa konkursy na Mühlenkopfschanze (HS 145) w Willingen.

Co prawda podczas pierwszych serii próbnych na RusSki Gorki (HS 105) Stoch skakał bardzo przeciętnie, ale już od drugiego dnia treningów do końca konkursu na normalnej skoczni Polak skakał jak nakręcony. W dniu zawodów, mimo silnego bólu głowy, zawodnik trenera Kruczka zdeklasował rywali. W obu seriach konkursowych Stoch skoczył najdalej, a stylem jego wiktorii zachwycały się media na całym świecie. Ostatecznie Polak srebrnego medalistę Petera Prevca wyprzedził o 12,7 punktu a trzeciego Andersa Bardala o 13,9 punktu.

Kamil Stoch w locie po olimpijskie złoto
Kamil Stoch w locie po olimpijskie złoto

Po wiktorii na normalnym obiekcie zawodnik Eve-nemet Zakopane tak się rozochocił, że tydzień później sięgnął po drugi złoty medal, tym razem na skoczni dużej, a 23 marca 2014 roku Stoch odebrał w Planicy pierwszą Kryształową Kulę w swojej karierze. Po takich sukcesach reprezentant Polski był na ustach wielu swoich rodaków. Wydawało się także, że główny zainteresowany rozpoczął dominację, która potrwa kilka sezonów. Stało się jednak zupełnie inaczej.

Walka o obronę Pucharu Świata rozpoczęła się w najgorszy, możliwy sposób. Na inaugurację sezonu 2014/2015 Stoch doznał kontuzji, przez którą opuścił aż dziewięć pucharowych zawodów. Polak wrócił dopiero na 63. Turniej Czterech Skoczni, ale szybko znów zadomowił się w czołówce. Zwycięstwa w Zakopanem i Willingen napawały optymizmem przed mistrzostwami świata w Falun. W Szwecji zawodnik z Zębu nie obronił jednak złota sprzed dwóch lat. Na dużej skoczni Polak był 12., a na normalnej dopiero 17. W klasyfikacji generalnej PŚ Stoch sezon zakończył na dziewiątej pozycji ze stratą 909 punktów do triumfatora Severina Freunda.

Prawdziwy kryzys miał dopiero nadejść wraz z obecnym sezonem. Kłopoty z techniką w letnich rozgrywkach przeniosły się na zimę. W piętnastu rozegranych do tej pory konkursach, dwukrotny mistrz olimpijski znalazł się w czołowej dziesiątce tylko w Niżnym Tagile (szósty) i w Zakopanem (ósmy). Klęską zakończyły się dla Stocha mistrzostwa świata w lotach narciarskich, kiedy z dalszej rywalizacji odpadł już po kwalifikacjach. W Pucharze Świata Polak zajmuje 20. pozycję. W ostatnich konkursach wyższą formę od trzykrotnego medalisty mistrzostw globu prezentują Maciej Kot, Stefan Hula czy Dawid Kubacki.

Sezon 2015/2016 jeszcze trwa, ale już teraz można powiedzieć, że po raz drugi z rzędu, w przypadku tak znakomitego skoczka jak Stoch, trzeba będzie go uznać za stracony. Czy skoczek, który w sierpniu tego roku skończy 29 lat, wróci jeszcze na szczyt? Mimo że wyniki na to nie wskazują, odpowiedź powinna być twierdząca. Niejednokrotnie porównywaliśmy Kamila Stocha z Adamem Małyszem. Właśnie kariera "Orła z Wisły" powinna być najlepszym przykładem na potwierdzenie tezy, że skoczek z Zębu będzie jeszcze zachwycał. Małysz po słabszych trzech sezonach znów wrócił na szczyt, a sporą rolę w odrodzeniu mistrza odegrał wówczas nowy trener kadry Hannu Lepistoe.

Kilka dnia temu Łukasz Kruczek ogłosił, że po sezonie przestanie pełnić funkcję pierwszego szkoleniowca reprezentacji. Czy efekt nowej miotły znów zadziała? Przekonamy się o tym za nieco ponad rok. Na razie pozostaje dalej obserwować Stocha i trzymać kciuki za to, by ostatnie niepowodzenia nie odebrały mu chęci do dalszego uprawiania tej dyscypliny.

Optymistą w kontekście powrotu Polaka do wysokiej formy jest sam Wojciech Fortuna. -  Cały czas śledzę konkursy i wierzę w to, że Kamil wróci do olimpijskiej formy. Na pewno jest teraz troszkę podłamany po decyzji szkoleniowca Kruczka, ale PZN zrobi zapewne wszystko, żeby nasz mistrz miał nadal tak dobrego trenera jak Łukasz. Pamiętajmy, że obecny sezon jest tzw. przejściowy, kiedy brakowało docelowej imprezy - podkreślił mistrz olimpijski z 1972 roku.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: fantastyczna bramka na Euro!

Źródło artykułu: