Zwycięstwo Macieja Kota w cyklu Letniej Grand Prix, trzecie miejsce, zajęte przez Kamila Stocha dają nadzieje na to, że zimą polscy skoczkowie znów będą osiągali sukcesy i ponownie jak równi z równymi rywalizowali ze światową czołówką - Słoweńcem Peterem Prevcem, Niemcem Severinem Freundem czy Norwegami i Austriakami.
Maciej Kot dokonał latem rzeczy niebywałej i na sześć konkursów, w których wystartował, wygrał pięć, a raz zajął drugie miejsce. Kamil Stoch trzykrotnie zajmował drugie miejsca, a dwukrotnie znajdował się w czołowej dziesiątce.
Pierwszy z wymienionych nie boi się przyznać, że marzy mu się powtórzenie tych wyników w cyklu Pucharu Świata, co mogłoby mu dać pierwszą w karierze Kryształową Kulę.
- Są takie myśli i marzenia w głowie, bo za marzenia nikt nikogo nie zabija. Jestem człowiekiem, który ma takie podejście, że najpierw trzeba sobie coś wymarzyć, później zaplanować i zrealizować. Nie myślę jednak konkretnie o wynikach, bo to mogłoby mnie zgubić. Chcę dalej ciężko pracować jak do tej pory, a wtedy wszystko może się zdarzyć - mówi Maciej Kot w rozmowie z serwisem skokipolska.pl.
Kot uważa, że zwycięstwo w cyklu LGP to efekt współpracy z nowym trenerem reprezentacji Polski Stefanem Horngacherem, a także długich rozmów z psychologiem.
- Sporo się zmieniło jeśli chodzi o podejście do treningów i zawodów. Warto pamiętać, że od zeszłego roku zacząłem pracę z psychologiem i ten pierwszy okres był ciężki, ale to dużo daje. Zmiana trenera chyba dała najwięcej. Przede wszystkim jest to, co zawsze lubiłem czyli jasna, prosta wizja skoku, właściwie za każdym razem robię to samo. Wtedy można wypracować powtarzalność, czy treningi czy zawody, robi się to samo i to działa. Kiedy coś jest proste i działa - przynosi dobre wyniki - uważa Kot, który wierzy, że świetnie wyniki z lata przełożą się na sezon zimowy.
- Myślę, że najlepszą rzeczą, którą mogę zrobić przed zimą jest wykonywanie tej samej pracy co teraz i nie zmienianie niczego. Jeśli chce się coś zmienić tylko dlatego, że przyszła zima, pojawia się problem - przekonuje w rozmowie z serwisem skokipolska.pl.
Kamil Stoch, który na igrzyskach olimpijskich w Soczi, zdobył dwa złote medale, przyznaje, że obecnie Kot jest poza jego zasięgiem. Jest jednak zadowolony z pracy, którą wykonał minionego lata. Widać, że zdołał wyjść z kryzysu formy, który miał w poprzednim sezonie.
- W tym momencie Maciek Kot jest nawet poza moim zasięgiem i zasłużenie wygrał mistrzostwa Polski. Jestem jednak zadowolony z pracy, którą wykonałem i którą kontynuowałem podczas całego cyklu letniego - mówi Kamil Stoch w rozmowie z serwisem skokipolska.pl.
[nextpage]
29-letni skoczek przyznaje też, że trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix było dla niego samego lekkim zaskoczeniem, bo przez całe lato skupiał się na treningach, a nie na wynikach.
Na uwagę zasługuje też postawa Dawida Kubackiego, który w ostatnich konkursach cyklu pokazał bardzo dobrą formę i zajmował miejsca w czołówce - drugie i siódme.
- Od samego początku realizowałem to, nad czym ostatnio pracowaliśmy. To dało koniec końców dobry rezultat. W piątek drugie miejsce w kwalifikacjach, w zawodach również drugie miejsce, więc poziom jest stabilny - mówił Kubacki w rozmowie z serwisem skijumping.pl po zawodach w Hinzenbach. - Z każdego słabszego sezonu czy słabszej zimy wyciągałem wnioski. Jestem przekonany, że teraz jestem lepiej przygotowany niż poprzednio - zapewnił.
Horngacher jest zadowolony zarówno z wyników, uzyskanych przez trzech najlepszych skoczków, jak i z postępów, robionych przez trzech innych zawodników z Kadry A: Piotra Żyłę, Klemensa Murańkę i Stefana Hulę.
ZOBACZ WIDEO Malarz: boli mnie liczba wpuszczonych goli
Na pierwsze zawody Pucharu Świata w Kuusamo powołany został także jeden skoczek z Kadry B: Aleksander Zniszczoł. Nie wystartują w nich natomiast dwaj zawodnicy Kadry A Jakub Wolny i Andrzej Stękała, którzy do sezonu zimowego przygotowywać się będą wraz z trenerem Kadry B Robertem Mateją.
- To była wspólna decyzja wszystkich trenerów Kadr Narodowych, która zapadła po Mistrzostwach Polski w Wiśle oraz wspólnym zgrupowaniu wszystkich kadr w Predazzo - wyjaśnił trener Stefan Horngacher.
Decyzja trenerów sprawiła, że wielkie nadzieje odżyły w 22-letnim Aleksandrze Zniszczole, który po raz pierwszy błysnął w styczniu 2012 roku, zajmując dziewiąte i czternaste miejsce w konkursach w Zakopanem, ale później wiodło mu się dużo słabiej, a w poprzednim sezonie w ogóle nie startował w Pucharze Świata.
- To był mój tegoroczny cel, by znaleźć się w grupie prowadzonej przez Stefana Horngachera i naprawdę ciężko na to pracowałem. Dalej będę dawał z siebie wszystko, bo chcę osiągać jak najlepsze wyniki i konsekwentnie realizować moje cele na zimę - mówi Aleksander Zniszczoł, cytowany przez oficjalny serwis Polskiego Związku Narciarskiego.
- Tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu zdecydowałem, że włożę w treningi naprawdę bardzo dużo energii i pracy. Bardzo chciałem dobrze skakać, nie tylko dla siebie, ale także dla narzeczonej i dla swojego spokojnego życia. To w końcu moja praca i skupiałem się na tym, by ją jak najlepiej wykonywać - dodaje.
Nikt nie ma wątpliwości, że Maciej Kot, Kamil Stoch czy Dawid Kubacki mają wystarczające umiejętności i potencjał, żeby pod wodzą Stefana Horngachera rozwinąć skrzydła i walczyć ze światową czołówką.
Z kolei Aleksander Zniszczoł, który ostro wziął się do pracy i szybko uzyskał dobre efekty, wydaje się idealnym kandydatem na czarnego konia tego sezonu. Przed polskimi kibicami skoków narciarskich niezwykle ciekawa zima. Zwłaszcza, że - po raz pierwszy od czasu zakończenia kariery - w kadrze skoczków, choć już na dyrektorskim stanowisku, znalazł się Adam Małysz.
- Mam nadzorować pracę trenerską i spinać wszystko w całość: kadry, szkoły. Koordynować ich działania, a głównie pomagać, służyć swoim doświadczeniem i spostrzeżeniami. Do tej pory robiłem to w podobny sposób, ale w znacznie mniejszym zakresie, bo nie miałem na to czasu. Teraz, kiedy mam więcej czasu, postanowiłem więcej uwagi i energii poświęcić skokom, czyli temu, w czym zawsze dobrze się czułem - wyjawia Adam Małysz, który już w ostatnich dniach towarzyszył polskim skoczkom podczas zgrupowania w Predazzo.
Jakie będą efekty pracy Adama Małysza w PZN? Skoczkowie nie mają wątpliwości, że wszyscy mogą na tym tylko skorzystać.
- Cieszę się, że Adam został powołany do Polskiego Związku Narciarskiego. Uważam, że jest odpowiednią osobą na to stanowisko. Mam nadzieję, że ta współpraca przyniesie bardzo dobre rezultaty i wymierne korzyści dla wszystkich - mówi Kamil Stoch.