W Niemczech Polacy już po raz dziesiąty w historii stanęli na podium drużynowych zawodów, ale do tej pory zawsze zajmowali drugie lub trzecie miejsce. Sobotni sukces jest więc wydarzeniem bezprecedensowym. - Niesamowicie udany konkurs naszych zawodników - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego. - Zwycięstwo jest w pełni zasłużone. Wszystkie osiem skoków było naprawdę na dobrym, optymalnym poziomie. Niemcy i Austriacy byli cały czas groźni, nie oddawali pola, starali się jak tylko mogli. W sobotę dyspozycja dnia naszej drużyny była jednak porażająca. Kamil Stoch już tak nie spóźnia skoków, to bardzo cieszy. Trafia w próg zdecydowanie. Maciek Kot potwierdził dobrą dyspozycję, wytrzymał skakanie w czwartej grupie. Trener Stefan Horngacher trafił zresztą z całą czwórką i idealnie rozstawił ich w poszczególnych grupach. Pokazaliśmy, jak dobrze jesteśmy przygotowani do sezonu - podkreśla Tajner.
Apoloniusz Tajner zwrócił również uwagę na dobre warunki, w jakich toczył się konkurs. W sobotę pogoda nie miała negatywnego wpływu na przebieg rywalizacji. - Skoki odbyły się w warunkach równych, a jednocześnie korzystnych dla naszych zawodników. W pierwszej fazie lotu był lekki ruch powietrza od tyłu, a do tego nie było zbyt silnych wiatrów z przodu na zeskoku. W przeciwnym razie Słoweńcy i Norwegowie włączyliby się do gry, bo słyną z dobrego skakania na przednich wiatrach. Tu liczył się poziom skoków i przygotowanie do sezonu. U nas to odpaliło - mówi Tajner.
Już po raz siódmy w historii zawody w Klingenthal zakończył się polskim sukcesem - wcześniej były to jednak wygrane indywidualne, odnoszone w letniej Grand Prix i w Pucharze Świata. - Polacy lubią Klingenthal. Gdy są w dobrej dyspozycji to odnoszą tam sukcesy, nawet Krzysiu Biegun wykorzystał warunki i właśnie tam wygrał - przypomina prezes PZN.
ZOBACZ WIDEO: Fortuna liczy na historyczny sukces. "Polacy zdobędą złoto w Pjongczang"