29-letni Kasaya był już jednym ze starszych zawodników, gdy uzyskał życiową formę. W czołówce był od lat, ale nigdy nie był aż tak mocny jak zimą 1971/1972. Japończyk był świadom swoich możliwości i obierał sobie za cel przede wszystkim igrzyska olimpijskie w ojczystym Sapporo. Wcześniej razem z rodakami wybrał się jednak do Europy, a wśród imprez, które były w ich kalendarzu startów, nie mogło oczywiście zabraknąć Turnieju Czterech Skoczni.
Na inaugurację kibice w Oberstdorfie obejrzeli pasjonujący bój Kasayi z Ingolfem Morkiem, liderem reprezentacji Norwegii. Japończyk rozpoczął od skoku na 84 metry, na co Norweg odpowiedział identyczną odległością. W drugiej kolejce Kasaya lądował metr bliżej od Morka, ale sędziowie wysoko ocenili jego styl, dzięki czemu zdołał wygrać z przewagą 1,4 punktu nad najgroźniejszym rywalem.
W Garmisch-Partenkirchen Norweg dotrzymywał mu kroku już tylko w pierwszej serii. W finałowej rudzie Japończyk był już klasą dla samego siebie i lądował zdecydowanie najdalej. Scenariusz powtórzył się w Innsbrucku, gdzie Kasaya znowu dominował. Trzy konkursy i trzy zwycięstwa! Powszechne stało się przekonanie, że oto po blisko dwudziestu latach rozgrywania Turnieju Czterech Skoczni w końcu znalazł się zawodnik, który wygra na wszystkich obiektach. Japończyk był tak mocny, że niemożliwie wydawało się pokonanie go w Bischofshofen.
Ale nagle gruchnęła sensacyjna wiadomość. Yukio Kasaya i inni japońscy zawodnicy zdecydowali się nie przystępować do finałowego konkursu. Turniej Czterech Skoczni był ważny, ale jednocześnie nie był celem samym w sobie. Dla Japończyków najważniejsze były igrzyska i zgodnie z wcześniej objętym planem wrócili do ojczyzny by na miejscu przygotowywać się do walki o olimpijskie medale. Plan ten był na tyle istotny, że dla jego realizacji zdecydowano się poświęcić turniejowe ambicje Kasayi. Japończyk przeszedł więc do historii ale nie jako pierwszy triumfator wszystkich czterech konkursów, tylko ten, który miał na to szansę, ale wrócił do domu tuż przed finałem. W całej historii legendarnej imprezy nie było oczywiście drugiego takiego przypadku. Pod nieobecność fenomenalnego Azjaty 20. Turniej Czterech Skoczni wygrał Ingolf Mork.
ZOBACZ WIDEO: Polscy skoczkowie zazdrościli Adamowi Małyszowi pieniędzy
W Sapporo Kasaya sprostał oczekiwaniom na normalnym obiekcie, gdzie zdobył złoty medal. Znakomicie zaprezentowali się także jego rodacy, dzięki czemu podium było wyłącznie japońskie. Ale na dużym obiekcie lider reprezentacji gospodarzy już nie dał rady zwyciężyć - był dopiero siódmy. Po złoto sięgnął Wojciech Fortuna.
Pełne transmisje z Turnieju Czterech Skoczni (kwalifikacje i konkursy) tylko w Eurosporcie 1. Najbliższa relacja (konkurs w Bischofshofen) w piątek o godzinie 16:45.