Stefan Horngacher: Jedziemy do Azji, bo czujemy się mocni

PAP/EPA / PAP/EPA URS FLUEELER
PAP/EPA / PAP/EPA URS FLUEELER

Decyzja trenera kadry skoczków, Stefana Horngahera, o wyjeździe na pucharowe zawody w Azji tuż przed mistrzostwami świata w Lahti wywołała w Polsce wiele dyskusji. - Nie było sensu rezygnować ze startów i trzy tygodnie trenować - przekonuje Austriak.

Kontrowersje związane z decyzją Horngachera dotyczą przede wszystkim zmiany strefy czasowej. Polscy skoczkowie spędzą w Azji ponad 10 dni i wystartują w czterech konkursach (Sapporo i Pjongczang). Zaledwie osiem dni po ostatnich azjatyckich zawodach, w Lahti rozpoczną się mistrzostwa świata. Istnieje ryzyko, że nasi skoczkowie nie zdążą się z powrotem przystosować do czasu europejskiego i w Lahti będą w gorszej dyspozycji. Zdaniem niektórych ekspertów azjatyckie konkursy to niepotrzebne ryzyko i kadra zamiast lecieć na inny kontynent, powinna odpuścić zawody, spokojnie przygotowując się w kraju do mistrzostw.

Horngacher w wywiadzie dla dziennika "Fakt" broni swojej decyzji i przekonuje, że odpuszczanie konkursów w Sapporo oraz Pjongczang nie miałoby sensu.

- Zastanawialiśmy się, czy lecieć do Japonii, ale uznaliśmy, że zawodnicy są dobrze przygotowani i nie czują zmęczenia. Nie było sensu rezygnować ze startów i trzy tygodnie trenować. Kamil jest liderem Pucharu Świata, a Polska klasyfikacji Pucharu Narodów. Nie chcemy tego stracić - twierdzi austriacki szkoleniowiec.

Horngacher jest pewny formy swoich podopiecznych i wierzy, że ostatnie sukcesy drużyny nie sparaliżują ich podczas mistrzostw świata. - Zawodnicy nabrali pewności i przekonania, że są mocnym zespołem i naprawdę ciężko będzie ich komukolwiek pokonać - nie ma wątpliwości trener polskiej reprezentacji.

ZOBACZ WIDEO Trener Andrzej Strejlau o duecie Lewandowski-Milik: Wspaniała para

Źródło artykułu: