Polski Związek Narciarski ogłosił, że 18 i 19 listopada odbędą się w Wiśle pierwsze konkursy nowego sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Dla Polski to wielka szansa, ale i ogromna odpowiedzialność. Z powagi sytuacji zdaje sobie sprawę Adam Małysz.
Były znakomity skoczek narciarski wyznał w rozmowie z TVN 24, że nie wierzył w taki rozwój wypadków. Jego zdaniem dla Wisły i polskich skoków to ogromna szansa.
- Przyznam, iż nie wierzyłem, że FIS zgodzi się Wisłę - powiedział "Orzeł z Wisły". Dodał także, że teraz przed organizatorami zawodów bardzo poważne zadanie. FIS postawił bowiem warunek, że do 31 października muszą zostać zamontowane tory lodowe oraz siatki chroniące przed wiatrem.
- Nie ma drogi na skróty, czasu jest niewiele i trzeba się sprężyć. Ryzyko jest ogromne, ale nie możemy sprawić zawodu. Wierzę w szczęśliwy koniec - skomentował Małysz.
Jego zdaniem wpływ na decyzję FIS o przyznaniu Wisły zawodów inaugurujących nowy sezon miała m.in. ogromna popularność skoków w Polsce oraz wysokie oceny na organizację corocznych zawodów w Zakopanem.
- Polska na mapie skoków narciarskich zajmuje szczególne miejsce. Organizacja konkursów w minionych latach w Zakopanem i Wiśle zawsze była wysoko oceniana. Popularność nie maleje, wręcz przeciwnie, z roku na rok wzrasta - ocenił.
ZOBACZ WIDEO Intercars RSMP: Ruszył 14. Rajd Gdańsk Baltic Cup