Do 6 stycznia 2018 roku Hannawald był jedynym zawodnikiem w historii, który w jednym sezonie wygrał wszystkie cztery konkursy TCS - dokonał tego w kampanii 2001/2002. W sobotę dorównał mu Stoch.
Były znakomity niemiecki skoczek już po wygranej Polaka w Garmisch-Partenkirchen zapowiedział, że jeśli nasz reprezentant powtórzy jego wyczyn sprzed 16 lat, chce być jednym z pierwszych, którzy mu pogratulują.
I słowa dotrzymał - zaraz po zakończeniu konkursu w Bischofshofen Hannawald wyszedł z komentatorskiej budki Eurosportu i poszedł na zeskok. Tam szeroko rozłożył przed Stochem ramiona, powiedział: "Witam w ekskluzywnym klubie" i serdecznie wyściskał zwycięzcę.
- To jest moment, którego nie da się opisać. Kiedy go uścisnąłem, poczułem, że jest potwornie zmęczony. Wyobraziłem sobie jaka na nim ciążyła presja. On pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dokładnie stało. Choć oczywiście wiedział, że wygrał - mówił Hannawald niedługo po spotkaniu ze Stochem.
- Kamil zaimponował mi tym, jak dominował i jaki był stabilny. Po pierwszej serii w Bischofshofen jego czwarte zwycięstwo wcale nie było takie pewne. Niesamowity wyczyn, bardzo się cieszę, że ten ekskluzywny klub powiększył się do dwóch osób.
Hannawald zasłynął obietnicą, którą złożył przed austriacką częścią turnieju. Zaoferował piwo każdemu zawodnikowi, który pokona Stocha w jednym z konkursów. Nikt nie był jednak w stanie zapracować na darmową kolejkę.
- Nie musiałem płacić, choć chciałem postawić jakieś alkohole. Inni skoczkowie nie chcieli się jednak napić. Wygląda na to, że są profesjonalnymi sportowcami - zażartował mistrz TCS sprzed szesnastu lat.
- Widziałem jak Kamil się rozwijał w trakcie turnieju, jak wygrywał kolejne zawody i jak rosła jego forma. W Innsbrucku już właściwie pogodziłem się z tym, że będę miał w klubie drugiego członka. Początkowo miałem nadzieję, że mu się nie uda, ale każdym kolejnym skokiem Stoch udowadniał mi, że miejsce w klubie mu się należy. Zresztą, nawet gdyby coś się stało, gdyby Kamil miał pecha i przez to nie wygrał czterech konkursów, to ja już nie miałbym odwagi, by powiedzieć, że jestem tym najlepszym - podkreślił.
- Teraz jesteśmy w klubie we dwóch. Nareszcie mogę z kimś porozmawiać, do tej pory mogłem jedynie prowadzić monologi - z gracją poety spuentował swój wywód Hannawald.
Pytany o to, czy Stoch jest teraz pewniakiem do złotych medali w Pjongczang, Niemiec odpowiedział, że wciąż trudno jest o tym wyrokować: - Przed startem TCS to Richard Freitag był w niesamowitej formie, a Kamil był trochę z tyłu i mógł w ciszy pracować. Teraz to się zmieniło, to Kamil jest na topie. Teraz inni zawodnicy są w jego cieniu i mogą spokojnie trenować. Może oni odlecą, dorównają mu, ale nie jestem pewien, bo Kamil ma perfekcyjny system skakania, ma za sobą i wokół siebie bardzo dobry sztab - ocenił były świetny skoczek, obecnie komentator Eurosportu.
Z Bischofshofen - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: "Rywalizacja Stocha z Kraftem napędziła oglądalność, walka na miarę Małysza ze Schmittem i Hannawaldem"