Polskie środowisko skoków narciarskich żyje nie tylko wielką formą Kamila Stocha, ale i konfliktem Jana Ziobry ze związkiem i trenerami kadry narodowej, którym zarzuca dyskryminację. O prawdziwym skandalu w skokach mogą jednak mówić Rumuni, u których w czwartek wybuchła wielka afera.
O tym, że w tamtejszej kadrze nie dzieje się najlepiej, kibice mogli się przekonać podczas 66. Turnieju Czterech Skoczni. Dwóch najlepszych rumuńskich skoczków, Sorin Iulian Pitea i Eduard Torok miało wystąpić w kwalifikacjach do zawodów w Innsbrucku i Bischofshofen, jednak w ostatniej chwili zostali wycofani przez ich własną federację.
- To smutne, bo myślą, że przyniesiemy naszymi skokami wstyd Rumunii. Nie mamy od federacji żadnego wsparcia - mówił na początku miesiąca Pitea. Okazuje się teraz, że to wierzchołek góry lodowej. Ten sam zawodnik ujawnił właśnie skandal, który obrazuje skalę patologii w rumuńskich skokach.
20-latek udzielił obszernego wywiadu dziennikowi "Gazeta Sporturilor", w którym atakuje tamtejszy związek narciarski, a przede wszystkim trenera kadry Florina Spulbera. Pitea ujawnił przede wszystkim, że szkoleniowiec użył przeciwko niemu siły fizycznej, a na dowód tego zamieścił zdjęcie z obrażeniami twarzy.
ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: Byłem bardzo zły. Podjęliśmy decyzję, abym nie rozmawiał z mediami
Do całej sytuacji miało dojść dwa lata temu, w listopadzie 2015 roku. Wówczas między nastolatkiem i trenerem doszło do sprzeczki. O szczegółach opowiedział Pitea.
- Pamiętam to dokładnie. Od samego rana miał do mnie ogromne pretensje, ponieważ jego zdaniem zjadłem zbyt obfite śniadanie. Od dawna zresztą mnie o to ganił. Powiedziałem mu wtedy, że tyle samo zjadł jego syn, który wyglądał gorzej ode mnie. Wtedy się wściekł i uderzył mnie kilka razy w twarz - ujawnił.
- Wtedy do pokoju wpadł Eduard (Torok, inny rumuński skoczek - przyp. red). Spulber wybiegł do swojego pokoju i się w nim zamknął. Z kolei Eduard zrobił mi szybko kilka zdjęć. Połowę twarzy miałem we krwi - przypomniał Pitea. Na dowód tego opublikował na Facebooku fotografię z tego dnia.
(Na zdjęciu: Sorin Iulian Pitea chwilę po pobiciu przez trenera. "Gazeta Sporturilor")
W rozmowie z tą samą gazetą słowa kolegi potwierdził Eduard Torok. - Skończyłem właśnie posiłek, gdy usłyszałem krzyki z pokoju. Wpadłem do niego i zobaczyłem kłótnię Iuliana z trenerem. Nie chciałem pogarszać sytuacji, więc wyszedłem. Po chwili jednak usłyszałem podniesione głosy i gdy wszedłem tam, mój kolega był cały we krwi - ujawnił.
Na swoim profilu na Facebooku Torok napisał, że sytuacja w reprezentacji jest katastrofalna. - Nic się nie zmieniło, cały czas z kadrą pracują ci sami ludzie. Iulian został z niej wyrzucony, bo mówił głośno o tym co się dzieje. Mnie również zmuszono, bym odszedł - zdradził skoczek.
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego taki skandal Pitea ujawnia dopiero po ponad dwóch latach. 20-latek zdradził, że po tym zajściu pojawiły się prośby ze strony związku o nieupublicznianie sprawy. - Nie chciałem konfliktu. Pojawiła się presja, poza tym sam nie chciałem wywoływać afery. Teraz jednak sprawy zaszły na daleko - powiedział.
Według niego metody Spulbera doprowadziły go do bulimii. - Miałem problemy z wagą. Wymiotowałem po siedem razy dziennie i nikt ze związku się mną nie interesował. Teraz sytuacja się poprawia, jednak wciąż nie jest najlepiej - powiedział Pitea.
- Podczas Pucharu Kontynentalnego w Engelbergu traciliśmy do najlepszych tylko kilkanaście metrów, więc na pewno nie zostaliśmy wyrzuceni przez brak umiejętności - dodał.
Skala patologii w rumuńskich skokach jest więc ogromna. Jak ujawnia "Gazeta Sporturilor" Florin Spulber nie chciał odnosić się do zarzutów skoczków.