Adam Małysz: Prezydentura? Nigdy nie mów nigdy

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Jakim ojcem jest Adam Małysz? Rozpieszcza córkę? Jest ostry, wymagający?

W przeszłości miałem marzenie, by zapewnić swojemu dziecku to, czego ja nie miałem. Szokiem dla mnie było, że gdy jechałem z najbliższymi na zakupy i chcieliśmy córce coś kupić, na przykład lalkę, ona zawsze odpowiadała, że nie chce. "A po co mi ona?" - zawsze nas pytała. Córka nie dała mi powodu i okazji do tego, żeby ją rozpieszczać. Mogłem jej dać wszystko, ale tego nie chciała. Miałem jednak zasadę: z każdego wyjazdu, obojętnie gdzie nie byłem, zawsze przywoziłem coś żonie i córce. Dziś mamy bardzo dobry kontakt. Karolina studiuje w Krakowie, często do siebie dzwonimy.

Po nieudanych igrzyskach w Nagano nie miałem stypendium, nie miałem sponsorów. I z czego tu żyć? Masz rodzinę, malutkie dziecko, mieszkasz u teściów, którzy płacą ci za prąd, za wodę, ale chcesz być odpowiedzialnym facetem, więc w końcu powiedziałem: trudno, trzeba lądować. Miałem fach: blacharz-dekarz. To solidna robota, dobrze płatna. Dobry w tym byłem.


Niedawno córka, ale również państwo jako rodzice, mieliście ogromny problem ze stalkerką, która zatruwała wam życie.

Tak, zresztą nie tylko my mieliśmy ten problem. Na rodzinę Lewandowskich też się uwzięła.

Jak pan, jako ojciec, to przeżywał? Pana córka miała przez kilka lat poważny kłopot.

Na początku bagatelizowałem to. Myślałem, że to nic poważnego, że po prostu niepełnoletnia dziewczyna zagubiła się w internecie. Wiadomo, jak działa sieć. Możesz zgnoić człowieka, zniszczyć, nie podpisać się i nikt ci nic nie zrobi. Z czasem okazało się jednak, że problem jest poważny, bo ta osoba zaczęła zakładać fikcyjne konta mojej żony, pojawiły się groźby. Wtedy zrozumiałem, że to poważna sprawa. Poszliśmy na policję.

Pana żona opublikowała post na Facebooku, później tego żałowała.

Żałowała przede wszystkim dlatego, że chciała pokazać opinii publicznej istnienie takiego problemu. Chcieliśmy pomóc tej dziewczynie, a poszło to w zupełnie inną stronę. Internet zaczął tę osobę linczować. To, co ona robiła, nie jest już zwykłą zawiścią czy słabością, tylko chorobą. Ona nad tym nie panowała. Gdy zgłosiliśmy sprawę na policję, myśleliśmy, że zostanie skierowana na leczenie, dostanie nadzór kuratorski albo chociaż zakaz posiadania kont w serwisach społecznościowych. A ona dostała jedynie pouczenie...

Ta sprawa to już przeszłość?

Nie do końca, bo wciąż coś pisze, wciąż coś robi. Teraz przynajmniej nie ma już gróźb, ale zakłada fikcyjne konta moich znajomych, ściąga ich zdjęcia. Poddaliśmy się jednak po wyroku sądu. Wystarczyłoby zakazać jej używania Facebooka, ale sąd nawet tego nie zrobił. Dziewczyna poczuła się bezkarna, więc później to samo robiła z Lewandowskimi czy innymi osobami publicznymi.

Robert dzwonił do pana w tej sprawie?

Robert osobiście nie, ale ktoś z jego najbliższego otoczenia. Słyszeli, że mieliśmy takie problemy, dopytali i wyszło, że to ta sama osoba.

Jak to jest być człowiekiem, któremu wszystko w życiu się udało?

Nie wiem, nie jestem takim człowiekiem. Od ręki mogę znaleźć coś, co mi nie wyszło. Kluczowe jest coś innego - podejście do życia. Moje od zawsze polega na tym, żeby obierać cele realne do osiągnięcia i uparcie je realizować. Mówię o celach, które ciężką pracą jestem w stanie osiągnąć. Wychodzę zresztą z założenia, że mało jest rzeczy nierealnych.

To co się nie udało?

Pierwsze z brzegu? Nigdy nie zdobyłem złotego medalu olimpijskiego, a był to jeden z głównych celów. Z drugiej strony, wobec życia nigdy nie miałem i nie mam wielkich wymagań. Po zakończeniu kariery nie chciałem się ścigać z panem Kulczykiem o miano najbogatszego Polaka, mieć miliardów na koncie, prowadzić międzynarodowych biznesów. Nie pochodzę z bogatego domu, moim marzeniem było mieć rodzinę i nie martwić się, co włożyć do garnka. Żeby było mnie stać na to, aby raz w roku pojechać na urlop, spokojnie żyć i w miarę komfortowo się czuć.

Czyli sukces, sława i pieniądze nie zmieniają ludzi? Patrzę na niektórych piłkarzy i myślę, że to nieuniknione. Chwilę później patrzę na pana i odnoszę wrażenie, że równie dobrze mógłby pan teraz wyjść na podwórko i wyklepać ze szwagrem bite Audi ściągnięte z Niemiec.

Golfa, proszę pana, to Golfa ze szwagrem klepaliśmy kiedyś na podwórku! Serio! Wszystko zależy od człowieka. Pieniądze i sukces powodują, że nabierasz pewności siebie. Twoja wartość zaczyna się podnosić nie tylko w oczach ludzi dookoła, twoich także. Gdy się temu poddasz - przegrałeś. Wtedy pieniądze rzeczywiście cię zmieniają. Zawsze starałem się zachowywać, jak w czasach, gdy nie byłem TYM Adamem Małyszem. Poza tym, jeśli pochodzisz z bogatego domu, pieniądze nie robią na tobie wrażenia, nie szanujesz ich. Gdy jesteś z biednej rodziny, łatwiej jesteś w stanie docenić, dokąd doszedłeś, szanujesz to. Nawiązał pan do piłkarzy... Zdarza się, że gdy tylko podpisze milionowy kontrakt, w pierwszej kolejności idzie kupić samochód, zegarek i największy w sklepie kapelusz. Ja zawsze cztery razy zastanawiałem się, czy dana rzecz jest mi potrzebna, czy warto w to inwestować, czy może lepiej poczekać na inną okazję.
Krąży po środowisku plotka, że zanim Małysz wyda pięć złotych, pięć razy ogląda monetę z każdej strony.

Jeśli tak by było, byłbym sknerą. A nie jestem. Przy okazji wyjścia ze znajomymi do restauracji jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żebym wymigiwał się od płacenia. Jestem honorowym człowiekiem i zawsze wstaję od stołu jako pierwszy, by to załatwić. Natomiast nie da się ukryć, że w życiu jestem bardzo poukładany. Mam pewną pulę wydatków, na które pieniądze przeznaczam automatycznie. Jeśli natomiast mówimy o większych rzeczach, takich które możesz kupić, ale w gruncie rzeczy zastanawiasz się, po co ci to w ogóle jest, wtedy rzeczywiście obejrzę ten pieniążek ze trzy razy.

Zdarzył się kiedykolwiek moment, że pan odleciał, niekoniecznie na skoczni?

Jeśli coś takiego miało miejsce, to musiałaby zabrać głos żona. Ale chyba nie musiała mnie strofować, sygnalizować, że odlatuję. Jestem wielkim fanem motoryzacji, kiedyś podobała mi się "beemka" X6. Bardzo chciałem ten samochód, o wzięciu go w leasing myślałem chyba ze cztery miesiące. To dość drogie auto, więc takich decyzji nie podejmuję w pięć sekund. Żona mówiła mi wtedy: "Tak! Ludzie znów będą gadać, jakimi to samochodami Małysz się nie rozbija po ulicach!". Usiadłem i pomyślałem: Kurde, przecież ja tych pieniędzy nie ukradłem, zarobiłem je ciężką pracą i wyrzeczeniami. Mam sobie żałować, bo sąsiad coś złego o mnie powie? I tak będzie gadać, obojętnie czy z podwórka wyjadę maluchem, czy nowym autem z salonu. Wcześniej przejmowałem się tym, co powiedzą inni, z wiekiem dorosłem do tego, że nie warto. Kiedyś mądrą rzecz powiedział mi profesor Jerzy Żołądź. Po konkursach w Skandynawii czekaliśmy na lotnisku na samolot. Stałem nieruchomo i wpatrywałem się w sklepową witrynę. Profesor to zauważył:
- Adam, na co ty się tak patrzysz?
- Na słuchawki. Bardzo mi się podobają.
- Jeśli ci się podobają, to dlaczego ich sobie nie kupisz?
- A, bo drogie, trochę szkoda...
I wtedy profesor mi powiedział: - Wiesz co? Gdy mi się coś w życiu uda, gdy mi dobrze idzie, to zawsze sobie coś kupię. Po to, żeby czuć się dowartościowanym, żeby poczuć, że zapracowałem na to. I to jest moja nagroda.

I co, kupił je pan?

Chwilę się jeszcze wahałem, zastanawiałem, czy będę ich później używał. Ale ostatecznie powiedziałem do siebie: Wygrałem w tym Lahti, to biorę!

Na ostatniej stronie przeczytasz między innymi, czy Adam Małysz wciąż umiałby wykonywać zawód blacharza-dekarza, jak wspomina swoje starty na igrzyskach oraz... jaki kawał o Małyszu najbardziej utkwił mu w pamięci.

Czy Adam Małysz to najwybitniejszy sportowiec w historii Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×