Barbara Toczek: O Kuttinie, który utonął w oceanie hejtu (komentarz)

Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Heinz Kuttin
Getty Images / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Heinz Kuttin

Heinz Kuttin dołączył do grona trenerów, którzy na własnej skórze poczuli, czym jest hejt. Wolał odejść, niż udowadniać swoje kompetencje w myśl zasady: Ja wam jeszcze pokażę!

W tym artykule dowiesz się o:

No i stało się. Heinz Kuttin nie będzie już trenerem austriackich skoczków narciarskich. Ku zdziwieniu wielu, to jednak nie tamtejszy związek narciarski zakończył z nim współpracę, a on sam poprosił o rozwiązanie kontraktu. Miał dość ataków i szykan, transparentów z ubliżającymi napisami i pewnie też świadomości, że to właśnie pod jego "skrzydłami" Austriacy pobili wiele niechlubnych rekordów. Tych, przez grzeczność, nie będę już przypominać.
 
Przed podjęciem radykalniej decyzji nie powstrzymały go pokrzepiające słowa Toniego Innauera, który chyba jako jedyny odważył się powiedzieć, że winę najłatwiej jest zrzucić na trenera. No i że z kolei znacznie trudniej zaoferować mu wsparcie na różnych płaszczyznach (jakie miał na przykład Pointner). Nie pomogła też solidarność podopiecznych - Krafta  i Hayboecka. Austriak najpewniej uznał, że święty spokój jest dla niego ważniejszy od udowadniania wszystkim po kolei, że na skokach to on się jednak zna.
 
Kiedy dowiedziałam się o decyzji Kuttina, od razu przypomniała mi się moja ostania rozmowa ze Svenem Hannawaldem. Zapytałam go między innymi o kryzys w Austrii. Niemiec powiedział coś, o czym chyba wszyscy często zapominamy: Nie ma czegoś takiego jak trwały sukces. Proste? Proste. Dodał oczywiście jeszcze kilka innych mądrych zdań, ale to jedno w przypadku Austriaków wydaje się być kluczowe. Uniknięcie słabszych lat po dekadzie całkowitej dominacji jest moim zdaniem zwyczajnie niemożliwe.
 
Co ciekawe, w przypadku Kuttina wystarczył jeden bardzo słaby sezon jego podopiecznych, by postawić na nim krzyżyk. Bo chyba nikt nie powie, że zima, w której Kraft zdobywa dwa tytuły mistrza świata, wygrywa turniej Raw Air i generalną klasyfikację Puchar Świata, jest do luftu?

Nagle zapomniano, że tuż przed rozpoczęciem sezonu Schlierenzauer i Hayboeck borykali się z kontuzjami, które nie są największymi sprzymierzeńcami sukcesu. Wróć. Hannawald coś o tym wie: - Jeśli się przyjrzysz, zawsze tak jest, jeśli ktoś miał kontuzję: niby całą zimę skacze, ale tak naprawdę cały sezon musi "nadganiać", chcąc nadrobić te 3-4 tygodnie przerwy pod kątem treningu fizycznego, bo tej siły zwyczajnie brakuje - wyjaśniał mi całkiem niedawno.

Mleko się rozlało. Kuttin zrezygnował, a Peter Schroecksnadel, który dawał mu gwarancję dalszej współpracy, ma teraz twardy orzech do zgryzienia. Nowy szkoleniowiec potrzebny od zaraz, a austriackie trenerskie "bestsellery" pracują przecież u konkurencji. Kimkolwiek będzie następca Kuttina, musi mieć coś z cudotwórcy. W najbliższym sezonie w Tyrolu odbędą się przecież mistrzostwa świata. Austriaccy kibicie już w Planicy demonstrowali, że tej imprezy bez medalu ich rodaków zwyczajnie sobie nie wyobrażają. A winę, przecież w razie czego, najłatwiej zrzucić na trenera, prawda?

ZOBACZ WIDEO: Biało-Czerwone celują w rekord Polski. Małgorzata Hołub-Kowalik: Wierzmy, że przejdziemy do historii

Źródło artykułu: