Z kombinacji do skoków. Poznaj nowego lidera PŚ

Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Jewgienij Klimow
Newspix / Tomasz Markowski / Na zdjęciu: Jewgienij Klimow

Wygrał Letnie Grand Prix 2018 i potrafił utrzymać formę na sezon zimowy. Jewgienij Klimow był faworytem niedzielnych zmagań i świetnie uniósł presję. Wygrał i do Kuusamo zabrał żółtą koszulkę lidera PŚ. Poznajmy zatem lepiej Rosjanina.

Jeszcze kilka lat temu Jewgienij Klimow pierwsze swoje kroki w sportach zimowych stawiał w kombinacji norweskiej. To dyscyplina składająca się z dwóch części, najpierw zawodnicy oddają najczęściej jeden skok, by później ruszyć na trasę biegową.

W pierwszej tej odsłonie Rosjanin zwykle deklasował rywali. Wygrywał konkurs skoków z dużą przewagą i na trasę biegową ruszał czasami z przewagą około minuty nad najgroźniejszymi konkurentami. Niewiele to jednak dawało. Klimow miał olbrzymie problemy z dobrym tempem biegowym. Przeciwnicy szybko go doganiali, a on sam miał kłopoty, by chociaż zmieścić się w pierwszej trzydziestce zawodów, która otrzymuje punkty Pucharu Świata.

Kolejne konkursy cyklu mijały, a u Rosjanin nic się nie zmieniało. Nadal skakał wybornie, ale o biegu lepiej zapomnieć. Widząc co się dzieje, trenerzy podjęli chyba jedyną słuszną decyzję. Zdecydowali się przekwalifikować zawodnika z Perm tylko na skoczka narciarskiego. W 2014 roku Rosjanin wystąpił na mistrzostwach świata juniorów w skokach i spisał się bardzo dobrze. W konkursie indywidualnym wywalczył brązowy krążek, przegrywając tylko z triumfatorem Jakubem Wolnym i Patrickiem Streitlerem.

Wówczas Klimow starał się jeszcze łączyć skoki z kombinacją, ale zupełnie nieudane igrzyska olimpijskie w Soczi (45. miejsce w indywidualnym konkursie kombinatorów), definitywnie odebrały mu chęci do dalszej rywalizacji w dwuboju narciarskim.

Reprezentant naszych wschodnich sąsiadów skupił się już tylko na skokach i rok później na Uniwersjadzie wywalczył indywidualne złoto i brąz. W sezonie 2015/2016 zadebiutował także w Pucharze Świata. Zaczął od 32. miejsca w Klingenthal. Łącznie zapunktował czterokrotnie (najwyższe 18. miejsce w Niżnym Tagile) i z 21 "oczkami" na koncie zakończył sezon na 56. miejscu w klasyfikacji generalnej.

Kolejny cykl był już dla Klimowa znacznie bardziej udany. W pojedynczych konkursach zaczął pokazywać, że drzemie w nim naprawdę duży potencjał. Tak było chociażby podczas loteryjnego konkursu 65. Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku gdy wykorzystał sprzyjające warunki i w jednoseryjnych zawodach zajął 3. miejsce. W sezonie 2016/2017 punktował bardzo solidnie i z 382 "oczkami" na koncie zajął 17. pozycję w "generalce".

Kiedy wydawało się, że w kolejnym cyklu Rosjanin zrobi następny krok do przodu, przyszło załamanie formy. Dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale w ostatniej edycji Pucharu Świata Klimow zdobył zaledwie 7 punktów, a najwyższym jego miejscem była 26. lokata w noworocznym konkursie w Garmisch-Partenkirchen.

24-latek z Perm nie dał jednak o sobie zapomnieć. Prawdziwy talent do skoków odpalił w Letnim Grand Prix 2018. W ośmiu konkursach z rzędu, od Hinterzarten do Hinzenbach, nie wypadł spoza czołowej ósemki (jedno zwycięstwo i sześć miejsc na podium). Taka regularność pozwoliła mu wygrać cykl.

Jego dyspozycja latem nie wszystkich jednak przekonała. Mało kto stawiał, że Klimow będzie w stanie taką formę przenieść na zimę. Tymczasem, przynajmniej na początku nowego sezonu PŚ, tak właśnie się stało. Od pierwszego skoku w Wiśle Klimow imponował dyspozycją. W obu treningach skoczył co najmniej 130 metrów. W kwalifikacjach uzyskał aż 137 metrów, wygrał je i zgarnął premię 3 tysiące franków szwajcarskich dla triumfatora.

Sobotę rozpoczął od wiktorii w serii próbnej. W samym konkursie drużynowym miał indywidualnie 5. wynik. Koledzy z kadry prezentowali jednak marny poziom, dlatego ich lider nieco oszczędzał się przed niedzielnymi zmaganiami.

W nich znów zaprezentował kapitalne skakanie. Prowadził już po pierwszej serii, gdy w trudnych warunkach uzyskał 127,5 metra. W finale dołożył jeszcze cztery metry i mógł cieszyć się z pierwszego triumfu w karierze w PŚ i od razu pozycji lidera.

Po raz pierwszy od wielu lat usłyszeliśmy zatem rosyjski hymn na podium zawodów PŚ w skokach. Patrząc jak skakał Klimow w Wiśle, niemal pewne jest, że pierwszy i nie ostatni raz.

ZOBACZ WIDEO Tajemniczy Taku Takeuchi. "Moje cele mam w głowie i nie chciałbym o nich mówić"

Źródło artykułu: