- W Wiśle cały czas produkowaliśmy śnieg. W poprzednich latach do Titisee-Neustadt śnieg był zwożony. Nie można powiedzieć, że Niemcy zawiedli. Region i miejscowi działacze bardzo chcieli tych konkursów, wręcz uparli się, że zorganizują rywalizację. W tym roku dokonali też przebudowy. Na pewno są mocno zawiedzeni. Jeśli podjęto decyzję o tym, że zawody nie dojdą do skutku, to musiał być dla nich krytyczny moment - przyznaje Adam Małysz w rozmowie z WP SportoweFakty.
Choć były reprezentant Polski nie chce przenosić winy na Niemców, Polsce w takiej sytuacji, dałby szansę. Wszystko zależałoby od ilości wyprodukowanego śniegu. Potrzebne byłyby ogromne masy białego puchu. - W Polsce czekalibyśmy do ostatniego momentu i zapewne by się nam udało. U nich problem jest widocznie znacznie większy - tłumaczy Małysz.
Dyrektor w PZN podkreśla ponadto, że podczas samych zawodów w Wiśle temperatura sięgała -1 stopnia, co zdecydowanie ułatwiło rozegranie konkursów.
Odwołanie Pucharu Świata w Titisee-Neustadt jest zaskakujące, bo jeszcze w poniedziałek komitet organizacyjny wydał pozytywny komunikat o przygotowaniach. FIS zdecydował się jednak nie ryzykować. Jako powód podano wysokie temperatury i bardzo niekorzystne prognozy ws. opadów.
Przypomnijmy, w piątek o godzinie 18.00 miały odbyć się kwalifikacje. Na następny dzień, na godzinę 16.00, zaplanowano konkurs drużynowy. Rywalizacja indywidualna miała ruszyć w niedzielę o 15.30.
Kolejnymi konkursami PŚ będą te w szwajcarskim Engelbergu. Na 14 grudnia zaplanowano kwalifikacje. W sobotę i niedzielę odbędą się konkursy indywidualne.
ZOBACZ WIDEO Dziwna mania w polskich skokach. "Dla mnie to niezrozumiałe"