Łącznie Janne Ahonen w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni triumfował aż pięć razy. Jest niedoścignionym liderem w tym zestawieniu. Pierwsze zwycięstwo w niemiecko-austriackich zmaganiach Fin świętował na przełomie 1998 i 1999 roku. Wówczas nie wygrał żadnego konkursu w turnieju, ale skakał na tyle równo i daleko, żeby w Bischofshofen cieszyć się ze Złotego Orła.
Jeszcze jedno zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, oprócz tego opisanego powyżej, było w wykonaniu Ahonena nietypowe. W styczniu 2006 roku Fin wygrał całe zawody ex aequo z Czechem Jakubem Jandą. Trudno było uwierzyć w takie rozstrzygnięcie, bo przecież na turnieju bierze się pod uwagę noty zawodników w danych konkursach. A jednak, w ośmiu próbach Janda i Ahonen uzbierali identyczną notę i obaj mogli cieszyć się z wielkiego sukcesu.
Fin wygrywał jeszcze cały turniej w sezonach 2002/2003, 2004/2005 oraz 2007/2008. Był blisko wygrania czterech kolejnych edycji zawodów. Jednakże po triumfach w 2005 i 2006 roku, a przed wiktorią w 2008 musiał zadowolić się 8. lokatą w sezonie 2006/2007. Łącznie na podium całego turnieju "człowiek maska", bo takim mianem popularnie określa się Janne Ahonena, stał 10 razy. Do pięciu zwycięstw dołożył trzy drugie miejsca i dwie trzecie pozycje.
ZOBACZ WIDEO Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"
W samych konkursach turnieju Fin wygrywał dziewięć razy. W tej klasyfikacji są jednak zawodnicy, którzy mogą pochwalić się jeszcze większym osiągnięciem. Mowa o Bjoernie Wirkoli i Jensie Weissflogu, którzy wygrywali po 10 konkursów w Turnieju Czterech Skoczni. Do tego Norweg triumfował trzy razy z rzędu w całych zawodach, co Ahonenowi nie udało się. Trudno także uwierzyć w to, patrząc jak skakał przez całą karierę na turnieju, że Fin nie wygrał wszystkich czterech konkursów w jednej edycji. Ta sztuka na razie udała się tylko Svenowi Hannawaldowi i Kamilowi Stochowi.
Mimo to Ahonen stał się legendą Turnieju Czterech Skoczni. Mógł zostać zapamiętany tylko jako wielki sportowiec, ale przez swoje zachowanie w innym konkursie tak do końca nie jest. Mowa o finale sezonu w Planicy z 2005 roku. Wówczas skoczkowie na jeszcze starej Letalnicy oddawali fenomenalne skoki. Niesamowitym lotem popisał się wtedy także Ahonen. Fin uzyskał aż 240 metrów. Wówczas byłby to nieoficjalny rekord świata. Jednakże Ahonen nie ustał tej próby.
Po prostu skoczka wcisnęło w zeskok zaraz po wylądowaniu. Fin dość mocno uderzył kręgosłupem o zlodowaciałe podłoże. Szybko podbiegli do niego lekarze, ale Ahonen za bardzo nie był zainteresowany pomocą. Dlaczego? Kilka lat później wyjaśnił to sam zawodnik w swojej autobiografii "Królewski Orzeł". Ahonen przyznał, że w tamtym konkursie skakał po prostu na dużym kacu po długiej imprezie, jaką skoczkowie urządzili sobie w noc poprzedzającą finał sezonu 2004/2005.
Z tego też powodu Fin odmówił pojechania do szpitala na badania po upadku. Jak sam napisał bał się badania krwi, którego mogłoby wykazać jeszcze ślady alkoholu w organizmie po nocnej imprezie. Ahonen dodał, że gdyby ta sprawa wyszła na jaw zaraz po konkursie, byłoby mu bardzo głupio. A tak przyznał się to tego dopiero w samej autobiografii. Przy okazji Fin napisał, że podczas pamiętnej nocy w Planicy bawił się nie tylko on. W miejscowych knajpach spotykał innych zawodników. To znaczy, że na Letalnicy więcej skoczków mogło w tamtym konkursie skakać na kacu.
Wydarzenia z Planicy rzucają zatem cień na dokonaniach Fina w Turnieju Czterech Skoczni. Na pewno chwały Finowi nie przynosi również fakt, że nie potrafił raz porządnie zakończyć swojej kariery sportowej. Ahonen to odchodził, to wracał do skoków narciarskich. Jeszcze po pierwszym powrocie potrafił zająć 2. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni na przełomie 2009 i 2010 roku. Kolejne dwa powroty kończyły się jednak zupełną klapą. Fin był cieniem zawodnika sprzed lat i po prostu rozmieniał swoją karierę na drobne, zupełnie niepotrzebnie.
W latach 2015-2018, przez trzy sezony, zdobył zaledwie 24 punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata! Wreszcie w 2018 roku podjął decyzję, że znów kończy sportową karierę skoczka, ale tym razem definitywnie. Nie da się jednak ukryć, że przez ujawnienie skandalu w Planicy i potem przez bardzo słabe skakanie na koniec kariery marka Fina, jaką wyrobił sobie dzięki wielu sukcesom na Turnieju Czterech Skoczni, mocno upadła na jakości.