[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jest pan zadowolony z postawy i osiągnięć swoich skoczków w pierwszych dwóch konkursach Turnieju Czterech Skoczni?[/b]
Stefan Horngacher, trener polskiej kadry skoczków narciarskich: Oczywiście, że tak. Całkowicie. Mamy trzech zawodników w ścisłej czołówce, na absolutnie najwyższym poziomie skoków narciarskich. A to pokazuje, że nasz system treningowy sprawdza się bardzo dobrze, skoro prawie połowa kadry jest na bardzo wysokich miejscach. Do czołówki zbliża się również Kuba Wolny. Ryoyu Kobayashi i Markus Eisenbichler są od nas trochę lepsi, być może trochę stabilniejsi, ale przed nami jeszcze aż cztery serie zaliczane do klasyfikacji generalnej turnieju. Zobaczymy, co możemy w nich zdziałać.
Czy jest to dla pana zaskoczenie, że najlepszym z Polaków nie jest ani Kamil Stoch, ani Piotr Żyła, a Dawid Kubacki?
Nie, zaskoczony nie jestem. Dawid przez całe lato, później też jesienią pokazywał, że może być najlepszy w naszej drużynie. Na treningach raz najlepszy był Kubacki, raz Stoch, a innym razem Żyła. Dawid wygrał też letnie mistrzostwa Polski. Powtórzę zatem, że dla mnie jego forma nie stanowi niespodzianki. Dobrze wiem, jak mocny może być.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek bez gola. Genoa zakończyła rok remisem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Początek sezonu w wykonaniu Kubackiego nie był jednak szczególnie dobry. Co stało się przed Turniejem Czterech Skoczni, że jego forma wystrzeliła do góry?
Cóż, Dawid bardzo dobrze skakał już w Wiśle na inaugurację sezonu. Jednak potem w trudnych konkursach, w których często zmieniał się wiatr, miał trochę problemów, brakowało mu pewności. Po Niżnym Tagile zaczął odnajdywać wysoką formę. Widać to było w czasie treningów w Zakopanem, później w Engelbergu. A teraz ma dobry "flow", dobre skoki przychodzą mu z łatwością. Takie czucie skoków przez Dawida oznacza, że będzie groźny dla wszystkich.
Po dwóch z czterech konkursów 67. TCS trzech Polaków jest w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej, ale po tym, czego Kamil Stoch dokonał przed rokiem, trudno będzie zadowolić kibiców czy choćby nas dziennikarzy.
Na pewno. Jednak nieczęsto się zdarza, że trzeba rywalizować z zawodnikiem prezentującym tak wysoki poziom, jak teraz Kobayashi. Pracujemy na to, żeby mieć świetne wyniki, takie też mamy, ale to jasne, że każdy liczy na kolejny polski triumf w turnieju. Ja też. Musimy szanować to, że inni skoczkowie pokazują swoją siłę, tak jak robią to Kobayashi i Eisenbichler. Ja mam dla nich wielki szacunek i gratuluję im znakomitej postawy.
Trzeciego w "generalce" Kubackiego dzielą od prowadzącego w turnieju Kobayashiego 23 punkty. Czy nasz reprezentant jest w stanie odrobić taką stratę do niesamowicie mocnego Japończyk?
A jak pan myśli?
Cóż, w skokach narciarskich na przestrzeni dwóch konkursów wszystko jest możliwe.
Zatem nie musi mnie pan o to pytać, bo zna pan odpowiedź.
Jednak pan zna się na skokach znacznie lepiej ode mnie.
W tej kwestii mam jednak podobne zdanie. To są skoki. Choćby w Garmisch-Partenkirchen przepadł tak znakomity zawodnik, jak Stefan Kraft. Pech, zły skok i koniec szans na dobry wynik. Dlatego musimy być mocno skoncentrowani na każdym kolejnym skoku, robić wszystko co się da, żeby był on jak najlepszy. I zwracać uwagę tylko i wyłącznie na nasze skoki, a nie na to jak skaczą inni i ile punktów musimy odrobić.
Przed nami zawody w Innsbrucku, w których bardzo często decydowały się losy całego turnieju. To najbardziej zdradliwy konkurs TCS?
Historia pokazuje, że tak. Faworyci dość często popełniali tu błędy, albo mieli pecha. Obiekt nie wszystkim pasuje. My mamy jednak dobre doświadczenia z Bergisel. Moi zawodnicy lubią tę skocznię i skaczą na niej dobrze. Jak już jednak powiedziałem, musimy być skoncentrowani tylko na swojej pracy.
Bergisel to jedna z ulubionych skoczni Kamila Stocha.
Tego nie wiem, ale kiedy Kamil jest w wysokiej formie, każda skocznia jest jego ulubioną. Jego technika skakania działa na wszystkich obiektach.
Piotr Żyła w tym sezonie zachowuje się zupełnie inaczej niż wcześniej. W dni konkursów nie ma wielkiej ochoty rozmawiać z dziennikarzami, jest małomówny. Czy miał pan na to jakiś wpływ?
Nie, on sam postanowił tak się zachowywać. Ja tylko nie chcę, żeby moi skoczkowie udzielali wywiadów w trakcie zawodów. Po konkursach sam proszę ich, żeby z wami rozmawiali i współpracowali. Piotrek zdecydował jednak, że będzie postępował inaczej. To jego wybór, ma do tego prawo. Jednak w takim dniu jak ten, gdy nie ma konkursu, nie ma problemów z wywiadami.
Po Oberstdorfie i Ga-Pa trochę się obawiamy, że Żyła się rozregulował, że nie jest już tak mocny, jak na początku sezonu.
Do Turnieju Czterech Skoczni jego skoki były imponujące. Teraz wciąż są na bardzo dobrym poziomie, ale są pewne drobne problemy, o których nie mogę wam teraz powiedzieć. Myślę, że na Bergisel te problemy będą już rozwiązane.
Z kolei Stoch wyglądał na niesamowicie mocnego w czasie niedawnych mistrzostw Polski w Zakopanem. W niemieckiej części TCS wypadł jednak trochę poniżej oczekiwań.
Kamil nie jest maszyną, nie działa tak, że wciskasz przycisk, a on leci bardzo daleko. Za każdym razem musi walczyć o odległość, do tego ciąży na nim duża presja. Jednak jak na razie radzi sobie z nią całkiem nieźle. Ma pewne problemy z pozycją najazdową, nie może znaleźć optymalnej. W Oberstdorfie było z tym jako tako, na treningach w Ga-Pa wyglądało to nieźle, ale w pierwszej serii konkursowej popełnił mały błąd, a że trafił na kiepskie warunki, nie miał szans na dobry wynik. W drugiej serii oddał już dobry skok i natychmiast się okazało, że ma najlepszy wynik punktowy ze wszystkich. To pokazuje, że nie ma żadnych większych problemów, że błędy, które trzeba wyeliminować, są małe.
Ostatnio sporo się mówi o niskich prędkościach najazdowych Stocha. Dlaczego jest wyraźnie wolniejszy na progu od mniejszego i lżejszego Kobayashiego? Na przykład w Ga-Pa różnica wynosiła 0,8-1,0 km/h na korzyść Japończyka.
Nie wiem. To taka kwestia, którą bardzo trudno rozgryźć. Próbowaliśmy różnych rzeczy, ale wciąż nie znaleźliśmy sposobu, żeby poprawić jego prędkości najazdowe.
Niepokoi to pana? Kiedy pyta się o ten problem samego Kamila, trochę się irytuje.
To jasne, bo chciałby wszystko robić perfekcyjnie i mieć lepsze prędkości. On również jeszcze do końca nie wie, dlaczego jest wolniejszy od rywali, co mu pomaga, a co przeszkadza. Jego prędkości najazdowe to jedna z tajemnic skoków narciarskich.
W Innsbrucku rozmawiał Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty.
Kwalifikacje do konkursu w Innsbrucku rozpoczną się w czwartek o godzinie 14:00. W piątek o tej samej porze wystartuje konkurs główny. Transmisje z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.
Czy można w wieku 31 lat przestawić się na inne skakanie i zacząć wszystko od nowa?