Z Innsbrucku - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Kubacki w swoim pierwszym konkursowym skoku uzyskał aż 130 metrów i kiedy wydawało się, że po podliczeniu punktów przy jego nazwisku pojawi się cyfra 1 lub 2, komputer pokazał szokująco niską jak na taką próbę notę i rozczarowującą ósemkę. Decydującym czynnikiem był tu mocny wiatr pod narty, przez który Polakowi odjęto aż 15,5 punktu.
28-letni skoczek Wisły Zakopane nie ukrywa, że spodziewał się lepszego miejsca. - Byłem zdziwiony swoją notą (118 punktów i dopiero 10. miejsce, 8,8 punktów straty do drugiego Stefana Krafta, który wylądował pół metra bliżej - przyp. WP SportoweFakty). Na pewno nie będę obiektywny, ale uważam, że oddałem fajny skok, a "zminusowało" mnie konkretnie, choć huraganu pod narty nie czułem. Według mnie nie był to wiatr na odjęcie 15 punktów, ale nie mam tu nic do gadania. Co mogę poradzić, że taki był pomiar? - wzruszył ramionami reprezentant Polski.
Pewnym rozczarowaniem dla Kubackiego mogło być nie tylko dopiero 10. miejsce po pierwszej serii, ale też noty. Za ładnie wylądowany skok na czerwonej linii oznaczającej rozmiar skoczni czterech sędziów oceniło go na 18,5, a jeden na 18. - Akurat noty nie były jakieś tragiczne. W końcu jesteśmy w Austrii - skomentował. - Dużo bardziej zdziwiony byłem liczbą punktów odjętych za wiatr - dodał.
W rundzie finałowej polski zawodnik trafił z kolei na słaby wiatr pod narty i z niskiej belki startowej (platforma numer 1) skoczył tylko 116 metrów, przez co spadł na 18. pozycję. Kubacki nie zamierza jednak zwalać winy na czynniki zewnętrzne. - Warunki nie pomogły, ale przede wszystkim spóźniłem ten skok i to był główny powód, dla którego zabrakło odległości. Wiem, że mogłem spisać lepiej - powiedział.
Nieudany konkurs w Innsbrucku sprawił, że nasz reprezentant spadł w klasyfikacji generalnej Turnieju Czterech Skoczni z trzeciej na siódmą pozycję, ze stratą prawie 25 punktów do podium. - Straciłem sporo, ale turniej cały czas trwa i będę walczył do samego końca. Nie celuję w konkretne miejsce w klasyfikacji generalnej, bo tak się nie da. Mój cel pozostaje ten sam - oddawanie dobrych skoków - zaznaczył i dodał, że jest zadowolony ze wszystkich swoich występów w turnieju.
- W porównaniu do tego, co pokazywałem wcześniej w Pucharze Świata, cały czas robię postępy. Tym razem przydarzył mi się jeden słabszy skok, ale on niczego nie przekreśla. Wierzę w siebie, wierzę w swoje umiejętności. Ten sezon wciąż może być dla mnie bardzo dobry - podsumował.
Na Bergisel po raz trzeci z rzędu wygrał rewelacyjny Japończyk Ryoyu Kobayashi. Pięknym skokiem na odległość 136,5 metra znokautował rywali już w pierwszej serii. W drugiej musiał tylko dopełnić formalności, ale i tak znów był najlepszy. - Jego skoku nie widziałem, słyszałem tylko reakcję kibiców, później zobaczyłem odległość. Na pewno robi to wrażenie. Widziałem za to fikołka Sabyrżana Muminowa przez bandy reklamowe na czwartkowym treningu. Jaka reakcja? Niecenzuralna - śmiał się Kubacki.
Kwalifikacje do konkursu w Bischofshofen rozpoczną się w sobotę (5 stycznia) o godzinie 17. Start konkursu w niedzielę (6 stycznia) o 16:45. Transmisję z zawodów przeprowadzi telewizja Eurosport.
ZOBACZ WIDEO: Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"