Nagroda za wytrwałość. Niesamowita przemiana Jana Matury

Newspix / EXPA/ Peter Rinderer / Na zdjęciu: Jan Matura
Newspix / EXPA/ Peter Rinderer / Na zdjęciu: Jan Matura

To była jedna z najbardziej zaskakujących metamorfoz ostatnich lat w skokach narciarskich. Czech Jan Matura niemal dokładnie sześć lat temu wygrał swoje pierwsze zawody w Pucharze Świata po ponad dekadzie przeciętnych startów.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielu ludzi radziło Czechowi, by dał sobie spokój ze skokami. Przez 11 sezonów raptem trzy razy załapał się do czołowej dziesiątki. W świadomości polskich kibiców istniał głównie ze względu na charakterystyczne nazwisko. Co tu ukrywać, Matura należał do przeciętniaków, szaraczków, jakich wielu w Pucharze Świata. Aż do pewnego styczniowego weekendu.

W połowie sezonu 2012/13 prawie 33-letni Czech skakał nie tylko ładnie stylistycznie (co robił od dawna), ale także zaczął odlatywać konkurentom. Przyjechał do Sapporo po szóstym miejscu w Zakopanem i zadziwił świat. Do tej pory tylko raz, właśnie w Japonii otarł się o podium (4. miejsce), a na Okurayamie dwukrotnie okazał się najlepszy i zapisał się w historii skoków.

Matura do tej pory jest najstarszym zawodnikiem z premierowym zwycięstwem w Pucharze Świata. Do 33. urodzin brakowało mu ledwie dziewięciu dni. Od dawna nikt nie zbliżył się do jego osiągnięcia. Na sukces czekał 169 startów, czyli dokładnie tyle, ile Dawid Kubacki na zwycięstwo w Predazzo. Pod tym względem w klasyfikacji wszech czasów jest szósty razem z Polakiem. Dla porównania Maciej Kot wygrał w 139. występie, Kamil Stoch w 114.

Kilka dni później sprawił rodakom radość, w Harrachovie był drugi i trzech. Puchar Świata zakończył na 10. miejscu w klasyfikacji generalnej. Jako weteran zdobył więcej punktów niż łącznie we wszystkich poprzednich startach. Potem nie zbliżył się do tych osiągnięć, po kompletnie nieudanym sezonie 2016/17 zakończył karierę, ale jego przebłysk w Sapporo jest pamiętany do dzisiaj.

ZOBACZ WIDEO Kubica o swoim powrocie do F1: Czuje się, jakbym debiutował raz jeszcze

Matura nie zerwał ze sportem, wrócił do swojej macierzystej dyscypliny, kombinacji norweskiej. Jeszcze jako 17-latek zajął z drużyną czwarte miejsce podczas MŚ w Trondheim w 1997 roku. Dopiero cztery lata później na poważnie wziął się za skoki.

Czech pracuje w USA jako trener kombinatorów norweskich. Najpierw zajmował się pozyskiwaniem sprzętu dla kadrowiczów, ale w 2018 roku z pracy odszedł główny opiekun reprezentacji i Matura wskoczył w jego miejsce.

- W swojej karierze nie tylko mierzyłem się z legendami skoków, jak chociażby Schlierenzauer, Małysz, Stoch, Ammann czy Ahonen, ale i niekiedy z nimi wygrywałem. Przepraszam panowie, ale to zawsze było dla mnie czymś wyjątkowym. Nigdy nie zdobyłem medalu imprezy rangi mistrzowskiej, ale dwa wygrane konkursy w Sapporo traktuje jak spełnienie marzeń z dzieciństwa - pisał po zakończeniu kariery.

Po Maturze tylko jeden z Czechów, Roman Koudelka, wygrał pucharowe zawody.

Komentarze (1)
avatar
yes
30.01.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Środek sezonu narciarskiego urozmaicony wspomnieniami. Jest Matura w kombinacji, jest (wcześniej) piłkarz spotykający się kiedyś z polskimi skoczkami.