Łukasz Kuczera: Ciemniejsza strona skoków. Śmierć Nykaenena powinna dać do myślenia (komentarz)

Getty Images / Allsport UK /Allsport / Na zdjęciu: Matti Nykanen
Getty Images / Allsport UK /Allsport / Na zdjęciu: Matti Nykanen

Matti Nykaenen odszedł z tego świata w wieku 55 lat. Za wcześnie. Życie i przedwczesna śmierć Fina przypominają o ciemniej stronie skoków narciarskich. O alkoholizmie, depresji. O tym, o czym często się nie mówi.

Być może najwybitniejszy zawodnik w historii skoków narciarskich. W ten sposób Adam Małysz określił przedwcześnie zmarłego Mattiego Nykaenena. Kolekcjoner wielu rekordów, czterokrotny złoty medalista olimpijski, mający w dorobku cztery Kryształowe Kule za wygrane w Pucharze Świata. Odszedł mając ledwie 55 lat. Za wcześnie.

Alkohol w świecie skoków. Może doprowadzić do tragedii. Czytaj więcej! 

Tyle że młodszy kibic nie kojarzył Nykaenena z sukcesów sportowych, wybitnych osiągnięć. Częściej słyszał o kolejnych wybrykach alkoholowych Fina, jego bataliach sądowych, kolejnych życiowych zakrętach, wyprzedanym majątku. Był przykładem jednego z wielu sportowców, którzy po zakończeniu kariery nie potrafili sobie poradzić z życiem po życiu. Skoki były sensem codziennego funkcjonowania. Gdy go zabrakło, najłatwiej było sięgnąć do kieliszka.

- Takie życie i sport dziś są nie do pogodzenia i to zawsze się źle kończyło. Świetnym przykładem jest Best (George Best, brytyjski piłkarz, zmarł mając 59 lat - dop. aut.). Umiał wszystko, a jednocześnie był w nim gen samozniszczenia. Nykaenen także miał w sobie naturę, która nie dała się podporządkować - powiedział w rozmowie z nami Włodzimierz Szaranowicz, dziennikarz i komentator TVP.

ZOBACZ WIDEO: Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse

Ze słowami Szaranowicza trudno się zgodzić. Bo brzmią tak, jakby ciemniejsza strona skoków nie istniała. Nykaenen był przedstawicielem ciut starszego pokolenia. Tyle że to młodsze również miało i miewa swoje problemy. Z alkoholem nie radzili sobie też Janne Ahonen, Harri Olli, Lars Bystoel czy Paweł Karelin. Ten ostatni zginął zresztą prowadząc samochód na "podwójnym gazie".

Świat skoków narciarskich jest specyficzny, hermetyczny. Podróżowanie z zawodów na zawody, często z dala od rodziny. Być może trzeba mieć w sobie jakiś gen szaleńca, by mieć odwagę wzbić się w powietrze i lecieć kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Ze świadomością, że każdy skok może zakończyć się tragicznie. I to wszystko za niezbyt wygórowaną cenę, bo przecież skoki popularne są w ledwie kilku krajach i nie przynoszą milionów na koncie.

Zresztą, alkohol to nie jedyny problem. Sven Hannawald, Primoz Peterka czy Alexander Pointner to najlepsze dowody na to, że czołowe postaci świata skoków narciarskich mogą się zmagać z depresją. - Gdybym nie zrezygnował ze skoków, skończyłoby się zapewne próbą samobójczą. Zrozumiałem to dopiero dzięki Robertowi Enke. Dotarło do mnie, że ze mną mogło być podobnie - mówił po latach Hannawalad, nawiązując do historii swojego rodaka. Robert Enke, bramkarz reprezentacji Niemiec, popełnił samobójstwo mając 32 lata.

Depresja u skoczków narciarskich. Problem najwyższej rangi. Czytaj więcej! 

Tak jak śmierć Enkego wstrząsnęła sportowymi Niemcami, tak przypadek Nykaenena powinien dać do myślenia skokom narciarskim. Bo 55 lat to nie jest odpowiedni wiek, by żegnać się ze światem. Fin mógł przekazać swoją wiedzę i doświadczenia młodszemu pokoleniu. Na odpowiednim etapie nie otrzymał jednak wystarczającej pomocy. Nikt nie reagował, gdy zaczął nadużywać alkoholu. - Piekło nie jest tak złe, jak moje życie - potrafił przyznać po latach.

Nykaenen był gwiazdą, która upadła na samo dno. Dlatego też media tak bardzo żyły jego tematem, kolejnymi skandalami. Kłopot w tym, że w skokach takich przypadków możemy mieć więcej. Tylko nie mówi się o tym głośno. Nawet w naszych realiach Wojciech Skupień potrafił się przyznać do problemów z piciem.

Problemy skoczków zaczynają się często, gdy przychodzi gorszy okres w karierze i nie zarabiają pieniędzy. Żyć za coś trzeba, a to niejednokrotnie wiąże się z podjęciem pracy po godzinach. Stąd już tylko o krok od popadnięcia w marazm. Bo w profesjonalnym sporcie nie da się odnieść sukcesów, jeśli przed treningiem spędziło się osiem godzin w "cywilnej" pracy lub zarwało nockę na jakimś dodatkowym zajęciu. A takie bardzo często są realia skoków.

Dlatego tak ważne jest odpowiednie działanie, czasem prewencyjne. Rozmowy z psychologami, programy szkoleniowe z wykorzystaniem skoczków, którzy zakończyli kariery. To wszystko, na co Nykaenen nie mógł liczyć, gdy w wieku 28 lat kończył karierę i dał się namówić na karierę muzyczną, która ostatecznie zrujnowała jego życie. On nie dostał odpowiedniej szansy. Oby inni dostali.

Łukasz Kuczera

Komentarze (9)
avatar
STEVIE
23.09.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
CHYBA ZACZNE PIC 
grolo
7.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Już już chciałem pochwalić ten artykuł, gdy na końcu przeczytałem, że Nykanaen "dał się namówić na karierę muzyczną, która ostatecznie zrujnowała jego życie." - Szkoda, że taka brednia zrujnow Czytaj całość
avatar
Jan Kowalski
5.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Gwoli prawdy, to spośród polskich wielkich skoczków zdecydowanie największe problemy alkoholowe miał Wojciech Fortuna, który - podobnie jak Nykänen - znęcał się fizycznie nad swoją partnerką i Czytaj całość
avatar
Mir14
5.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To nie tylko problem skoczków narciarskich, to problem wszechobecny. 
avatar
Hampelek
5.02.2019
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
No proszę, dowiadujemy się, że alkoholizm to problem głównie skoczków i ogólnie sportowców. W pozostałych dziedzinach życia jest inaczej? Czy wg Pana tylko sport jest przyczyną alkoholizmu?