PŚ w Lahti. Kamil Stoch: Pewne są tylko tory najazdowe
Kamil Stoch zajął 9. miejsce, uzyskując w kwalifikacjach w Lahti odległość 120,5 metra. Tradycyjnie skoczek od razu wiedział, co poszło nie tak i w sobotę ma nadzieję to zmienić.
- To jest dobra wiadomość i fakt, że jestem w konkursie. Pierwszy dzień jest po to, żeby wyczuć obiekt, żeby skoki były równe. Trzeba zyskać pewności siebie. Jednak z mojej strony było tym razem w kratkę - mówił Stoch na antenie Eurosportu. - Trochę brakowało rotacji na progu i prędkości. To też przyjdzie, potrzebuje trochę świeżości. Jak zwykle w piątek był trening motoryczny, więc ona nie mogła się pojawić - dodał.
W piątkowy poranek prognozy pogody nie były optymistyczne. Uśredniona siła wiatru miała wynosić nawet 6 m/s.
CZYTAJ TEŻ:
-> PŚ w Lahti: Ryoyu Kobayashi wygrał kwalifikacje. Kubacki i Stoch w czołówce
-> Kibice nie mają wątpliwości. Schuster i Małysz kandydatami do zastąpienia Stefana Horngachera
- Mogło być gorzej, gdyby nie te siatki. Tworzą się nie zawirowania, ale nie jest równo i nie każdy ma identyczne warunki. Zawsze patrzę na siebie, staram się skakać najlepiej. Rozliczamy się z roboty - zażartował.
W sobotę odbędzie się konkurs drużynowy, Stoch oczywiście znalazł się w kadrze wskazanej przez Stefana Horngachera. Zapytany o to, co może się wydarzyć w tym konkursie, odpowiedział dość zagadkowo. - Jest taki jeden autorytet samozwańczy, który potrafi tak gdybać, jakie są pewne rzeczy. Z tego co wiem, to tu pewne są tylko tory najazdowe - zakończył.
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)