MŚ w skokach 2019. Od medalu po zamieszaniu z belkami do znokautowania rywali

W trzech kolejnych MŚ polscy skoczkowie zdobywali medale w konkursach drużynowych. Każdy miał zupełnie inną historię. W Predazzo Biało-Czerwoni o medalu dowiedzieli się po konkursie, w Falun zaskoczyli samych siebie, a w Lahti skakali jak w transie.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
polscy skoczkowie cieszą się z wywalczenia drużynowo złotego medalu na MŚ w Lahti 2017 Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: polscy skoczkowie cieszą się z wywalczenia drużynowo złotego medalu na MŚ w Lahti 2017
W 2013 roku kadrę prowadził Łukasz Kruczek. W Predazzo już po treningach, kwalifikacjach i konkursie, w którym indywidualnie złoto wywalczył Kamil Stoch, polscy kibice mogli mieć nadzieję, że Biało-Czerwoni przejdą we Włoszech do historii.

Nigdy wcześniej nie wywalczyli medalu w konkursie drużynowym skoków na MŚ. Blisko byli w 2009 roku w Libercu, gdzie zajęli 4. miejsce, ze stratą niespełna 10 punktów do trzecich Japończyków. Przez cztery lata od tamtego wyniku Polacy zespołowo zrobili jednak duży postęp i we Włoszech ich marzenia o medalu wcale nie były oderwane od rzeczywistości.

Konkurs drużynowy w 2013 roku stał na wysokim poziomie. Polacy, zwłaszcza Kamil Stoch, skakali bardzo dobrze. Tyle tylko, że rywale również nie odpuszczali. Na półmetku zawodów podopieczni Łukasza Kruczka zajmowali 4. miejsce, ale tracili tylko 2 punkty do trzecich Norwegów i 5 "oczek" do drugich Niemców.

ZOBACZ WIDEO Piątek jak maszyna! Kolejny gol Polaka w barwach Milanu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Po czterech grupach finałowej serii znów przy łącznej nocie polskiej drużyny wyświetliło się 4. miejsce. Był smutek i rozgoryczenie. Kamil Stoch przed kamerami Telewizji Polskiej nie potrafił uwierzyć w to, że mimo tak dobrych skoków on i jego koledzy pozostali bez medalu w drużynie.

Czytaj także: Dawid Góra: Nie tego oczekiwaliśmy, ale może być jeszcze pięknie

Kilka minut później już nie musiał się nad tym zastanawiać. Okazało się, że skoki Polaków wystarczyły do medalu, a to sędziowie popełnili błąd. Po jednym ze skoków, Norweg Anders Bardal niesłusznie otrzymał dodatkowe punkty za obniżoną belkę startową (skakał z wyższej). Błąd zauważył Thomas Morgenstern. Austriak poinformował o tym FIS. Sędziowie raz jeszcze wszystko sprawdzili i rzeczywiście okazało się, że Bardal miał niesłusznie dodane punkty.

Szybko mu je zabrano. Z tego powodu Norwegowie z 3. spadli na 4. miejsce, a z brązowego medalu i historycznego sukcesu mogli cieszyć się Biało-Czerwoni, w składzie: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Maciej Kot i Piotr Żyła. Ostatni z wymienionych zapowiedział ze śmiechem przed kamerami, że Morgensternowi, tu cytat "postawi flaszkę" za to, że zauważył zbyt dużo punktów w nocie Bardala.

Dwa lata później w Falun, ale w nieco zmienionym składzie, Polacy powtórzyli sukces i znów wywalczyli brązowy medal w rywalizacji drużynowej. Tym razem na najniższym stopniu podium stanęli Kamil Stoch, Piotr Żyła, Klemens Murańka i Jan Ziobro. Sukces Biało-Czerwonych był wtedy trochę niespodziewany, bowiem sezon 2014/2015 nie układał się naszym reprezentantom.

W pierwszej jego części z kontuzją kostki zmagał się Kamil Stoch. Co prawda skoczek z Zębu dość szybko wrócił do rywalizacji pucharowej, ale nie był w stanie zbudować na tyle wysokiej formy, żeby w indywidualnych konkursach MŚ powalczyć o medal. Zmobilizował się jednak na drużynówkę i bardzo dalekimi skokami mocno pomógł sobie i kolegom wywalczyć brązowy krążek.

W 2017 roku Polska pojechała na mistrzostwa świata do Lahti jako faworyt konkursu drużynowego. Nie mogło być jednak inaczej. Biało-Czerwoni prowadzili w klasyfikacji Pucharu Narodów. Swoją wysoką formę potwierdzali od pierwszych treningów w Lahti. Indywidualny konkurs MŚ 2017 na dużej skoczni aż czterech Polaków skończyło w najlepszej dziesiątce, w tym Piotr Żyła na 3. miejscu.

Tylko niesprzyjające warunki mogły zatem zabrać Polakom złoto. Co prawda w drugiej serii drużynówki wiatr rzeczywiście kręcił, ale podopieczni Stefana Horngachera i z tym sobie poradzili. W pierwszej kolejce perfekcyjnymi czterema skokami wypracowali sobie już taką przewagę nad rywalami, że w finale kontrolowali po prostu sytuację. Wygrali bardzo pewnie i po raz pierwszy w historii Polacy (w składzie Kamil Stoch, Maciej Kot, Dawid Kubacki i Piotr Żyła) zostali drużynowymi mistrzami świata.

Radość w polskim zespole po drugim skoku Kamila Stocha była ogromna. Trzykrotny mistrz olimpijski cieszył się nawet bardziej z tego sukcesu niż z własnych indywidualnych. Często podkreślał, że marzył o złocie z kolegami na zawodach rangi mistrzowskiej i w końcu to marzenie spełnił.

Czytaj także: Kamil Stoch piąty w Innsbrucku. Podwójny triumf Niemców

Od tego sukcesu minęły już dwa lata. W niedzielę na Bergisel w Innsbrucku Polacy będą bronić tytułu. Jeszcze tydzień temu wydawało się, że Biało-Czerwoni znów na mistrzostwach będą drużynowo poza zasięgiem rywali. Niestety od pierwszego treningowego skoku w Innsbrucku podopieczni Stefana Horngachera (poza Kamilem Stochem) nie radzą sobie najlepiej.

Po tym co zaprezentowali w treningach, kwalifikacjach i sobotnim konkursie indywidualnym (5. Stoch, 12. Kubacki, 19. Żyła) szanse na złoto są minimalne. Bardziej realna jest walka o srebro i brąz. Początek drużynowego konkursu o 14:45. Relacja na żywo na WP SportoweFakty.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Jak spiszą się Polacy w konkursie drużynowym MŚ 2019 w Innsbrucku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×