MŚ w skokach 2019. Zwłoka Horngachera przyczyną porażki Polaków? Rafał Kot: Absolutnie nie

East News / Marek Dybas/REPORTER / Na zdjęciu: Rafał Kot
East News / Marek Dybas/REPORTER / Na zdjęciu: Rafał Kot

Polscy skoczkowie zakończyli drużynowy konkurs MŚ w Innsbrucku na 4. miejscu. Rafał Kot próbował znaleźć przyczynę słabych skoków Biało-Czerwonych. Jego zdaniem, nie chodzi o niepewną przyszłość trenerską Horngachera.

- Absolutnie nie. Gdyby Stefan powiedział, że na pewno odchodzi, to może wtedy chłopacy roztrząsaliby to. Ale też nie jestem przekonany do tego, bo być może chcieliby pokazać się jeszcze na koniec współpracy z Austriakiem - zwrócił uwagę Rafał Kot.

Tym samym były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków ma inne zdanie w tym temacie niż Adam Małysz. - Stefan Horngacher nie powinien nas trzymać w niepewności, powinien jeszcze przed MŚ 2019 Seefeld powiedzieć jasno i wyraźnie, czy będzie pracował z polskimi skoczkami w przyszłym sezonie, czy kończy współpracę. Taka deklaracja rozluźniłaby atmosferę i pomogła nam wszystkim - powiedział dyrektor PZN do spraw skoków i kombinacji przed kamerami TVP Sport po niedzielnym konkursie.

Przypomnijmy, że Stefan Horngacher otrzymał propozycję prowadzenia od przyszłego sezonu niemieckiej reprezentacji. Nie poinformował jednak na razie nikogo ze sztabu, ani zawodników, jaką decyzje podjął. Skoro jednak Rafał Kot twierdzi, że takie zwlekanie Austriaka nie miało negatywnego wpływu na dyspozycję Polaków w Innsbrucku, to skąd zatem tak nagły kryzys dyspozycji Biało-Czerwonych?

ZOBACZ WIDEO Stefan Horngacher kolejnym trenerem niemieckich skoczków? Sven Hannawald zabrał głos

- Wszystkie skoki naszych reprezentantów w Innsbrucku, nawet Kamila Stocha, były poniżej ich możliwości. Zeszło z nich tak jakby powietrze. Nie jestem razem z nimi na miejscu, więc ciężko wyrokować, ale było widać na twarzach naszych skoczków taką ospałość, grzeczność. Tymczasem Niemcy, czy Austriacy cały czas byli nabuzowani. A nasi reprezentanci byli nawet oburzeni, gdy zapytało się ich o słabsze skoki. Podkreślali, że tylko praca i praca. Po prostu na najważniejszych zawodach sezonu trzeba skakać z iskrą, energią. U nas na razie tego w ogóle nie widać - odpowiedział rozmówca.

Czytaj także: bezradni Polacy bez medalu w drużynówce. Złoto dla Niemców

- Jechaliśmy na mistrzostwa w roli faworytów. Po pierwsze broniliśmy tytułu, a po drugie pokazaliśmy w Willingen znakomitą dyspozycję. Polacy skakali w ostatnim czasie świetnie. Podium było obowiązkiem dla naszej kadry - dodał Rafał Kot.

Już po sobotnim konkursie indywidualnym w Innsbrucku (5. miejsce Kamil Stocha, 12. pozycja Dawida Kubackiego, 19. lokata Piotra Żyły i 40. miejsce Jakuba Wolnego) można było mieć obawy, czy Polacy w drużynówce wywalczą medal. Tymczasem nad Wisłą część obserwatorów próbowała znaleźć temat zastępczy, twierdząc, że Stochowi źle zmierzono odległość albo, że jury nie obniżyło w pierwszej serii Polakom belki, gdy mieli mocny wiatr pod narty.

- Dla mnie był to trochę zastępczy temat, taka próba wytłumaczenia się. Zawodnikowi, który jest w bardzo wysokiej formie i skacze daleko nie będzie przeszkadzało czy zmierzono mu pół metra mniej czy więcej. Gdyby nasi skakali tak jak w Willingen, to nie miałoby to żadnego znaczenia - podkreślił ekspert WP SportoweFakty.

Czytaj także: Szymon Łożyński: Nie szukajmy usprawiedliwień. Polacy zawiedli

Polscy skoczkowie mogą jednak uratować jeszcze te mistrzostwa. W piątek (1 marca o godz. 16:00) na normalnej skoczni w Seefeld zostanie rozegrany indywidualny konkurs MŚ. - Mam nadzieje, że do tych zawodów nasi chłopacy pozbierają się. Przecież umieją skakać i oby przywieźli przynajmniej jeden medal. Jeśli tak się nie stanie, to będzie to po prostu porażką i nie bójmy się tego słowa powiedzieć - zakończył Rafał Kot.

Źródło artykułu: